"Londyn NW"
Przełożył Jerzy Kozłowski
Znak 2014
Recenzja Marcina Wilka:
W "Londyn NW", której tytuł bezpośrednio nawiązuje do dzielnicy, gdzie mieszkają bohaterowie - północno-zachodniego (NW) Londynu - wszystko jest położone na jedną kartę: literatury wysokich lotów, która przenika trudne, pod wieloma względami, tereny. To nie jest więc zwykły portret pewnej społeczności. To jest precyzyjnie rozpisana i rozlana w różnorodnej formie opowieść o tym, jak o tym wszystkim można pisać.
Czuje się to literackie napięcie już od pierwszych stron. Nie ma tu najczęściej spotykanej formuły prozatorskiej, czyli: ciąg zdań opisujących plus zaczynające się od pauz wypowiedzi bohaterów. Zadie Smith miesza. Wrzuca wypowiedzi kursywą, przerywa zdania w połowie (nie stawiając żadnej kropki!), tasuje perspektywy. Potrafi rozrysować słowem drzewo, albo odmalować "zębami" (i "ubytkami") czyjeś usta. Nie zawsze tak łatwo wchodzi się w ten jej ton. Sygnały, że to książka dla otwartych głów, płyną aż nadto mocne.
Zwłaszcza że i w warstwie świata przedstawionego mamy do czynienia z trudną materią. Bohaterowie tej książki to, jako się rzekło, mieszkańcy pewnej dzielnicy wielkiej metropolii. Nie trafia tu byle kto - znalazł się tu kwiat społecznej nieporadności, ci których bogactwo pierwszego świata zostawiło tuż za drzwiami i ci, którzy choć trochę tego majątku chcą dla siebie uszczknąć. Choćby przez adres zameldowania. Bo to przecież Londyn.
To powieść przewrotna. Do bohaterów trzeba podchodzić na tyle blisko, by dostrzec ich blizny i odczytać ich nadzieje, a jednocześnie trzymać się na dystans. Ta dzielnica - jak każda dzielnica wielkiego miasta w świecie - kieruje się swoimi zasadami. Szanuj je. Albo odejdź. Stąd pewnie Zadie Smith w "Londyn NW" balansuje na granicy realizmu i ironii, uwodzi nas, a jednocześnie odpycha, jakby chciała powiedzieć: "Przecież i tak wszystkiego do końca nie zrozumiecie".
Na szczęście nie brzmi to złowrogo.
Marcin Wilk, wyliczanka. eu