Zdaniem biegłego świadczy też o tym miejsce wypadku, w którym dachował samochód. "Biegły wykazał, że jedynym sposobem w jaki oskarżony mógł opuścić samochód, były drzwi od strony kierowcy. Biegły wskazał także, że siły nie spowodowały, że w samochodzie doszło do zmiany miejsc osób będących we wnętrzu tego samochodu" - mówi prokurator Witold Swadźba.

Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oskarżonemu grozi od 1 roku do 12 lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. W momencie wypadku miał bowiem ponad 2 promile alkoholu we krwi. 

Piotr K. od początku przekonuje, że prowadził samochód jedynie na samym początku. Później na skrzyżowaniu ulicy Lwowskiej i Starodąbrowskiej, oczekując na zmianę świateł, miał się zamienić miejscami z pasażarem. Podczas eksperymentu procesowego udowodnił nawet, że mógł to zrobić szybko. 

Jednak zdaniem biegłego do tego nie doszło. Jak wynika z nagrania monitoringu, przez cały czas oczekiwania na zmianę świateł, w samochodzie świeciło się światło stop. Czego w tym modelu samochodu nie powoduje zaciągnięcie hamulca ręcznego. Oskarżony przekonuje, że zamienił się miejscami, a święcące się światło stop to efekt awarii wynikającej z wcześniejszego czyszczenia samochodu. Biegły nie ma jednak wątpliwości, że to Piotr K. prowadził samochód w momencie wypadku. 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)