Krzysztof Rodak wyjaśnia, że ciepło z Azotów jest przesyłane do 15 procent klientów MPEC-u. Jak wyjaśnia, w ostatnim czasie jest go nieco mniej ze względu na termomodernizację budynków. "Grupa Azoty też musi wiedzieć, że na rynku ciepła dokonują się bardzo istotne zmiany. Budynki są ocieplane. Może dlatego z ich punktu widzenia moc zamówiona jest mniejsza. My kupujemy dzisiaj ciepło dla tylu obiektów, dla ilu jest to techniczne możliwe, przy tym połączeniu, które mamy. Nie jesteśmy w stanie bez inwestycji w infrastrukturę zwiększać dostaw ciepła z Azotów" - przekonuje prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tarnowie Krzysztof Rodak. 

Prezes Grupy Azoty Wojciech Wardacki w rozmowie z Radiem Kraków przekonywał, że nie rozumie postępowania miasta i dziwi się niemu. "Cały czas apelujemy do prezydenta Tarnowa, aby zechciał pomyśleć o swoich mieszkańcach i żeby nad naszymi propozycjami się pochylił. My chcielibyśmy zaoferować i dostarczać wspólnie to nasze ciepło mieszkańcom Tarnowa. W wyniku tego mogliby oni płacić znacznie niższe kwoty. Mamy tańsze i lepsze ciepło. Tego oporu, jakiegoś takiego podejścia bez entuzjazmu nie rozumiemy. Apelujemy, jesteśmy otwarci, żeby szukać formuł i rozwiązań. Jesteśmy gotowi, żeby usiąść do stołu nawet dzisiaj" - mówi.

Jednak zarówno miasto jak i MPEC podkreślają, że nie dostały od Azotów żadnej oferty handlowej. Jesienią do miasta wysłano natomiast pismo, w którym wśród różnych propozycji Azoty - zaniepokojone obniżaniem zamówienia przez MPEC - zaproponowały renegocjację umowy. Magistrat odpisał, że Azoty powinny się zwrócić z tą sprawą do MPEC-u i sprawa ucichła. Jednak zdaniem prezesa Rodaka nie była to oferta handlowa, która pozwalałaby myśleć o zwiększeniu dostaw. 

"Grupa Azoty proponuje nam taki manewr abyśmy zwiększyli moc zamówioną i płacili za nią, a ilość ciepła odbieralibyśmy taką samą. Większej nie możemy odbierać. Na to zgody nie ma, bo podwyższyłoby to zakup ciepła dla naszych odbiorców. My nie zmniejszyliśmy obszaru obiektów, do których dostarczaliśmy ciepło z Azotów" - mówi. Krzysztof Rodak zaznacza też, że koszty wytworzenia ciepła na elektrociepłowni MPEC na Piaskówce są niższe niż koszty zakupu ciepła w Grupie Azoty. 

Prezes Rodak podkreśla, że można rozmawiać na temat zwiększania dostaw z Azotów, ale jego zdaniem wymagałoby to ogromnych inwestycji, w tym budowy rurociągu nawet za ponad 50 milionów złotych. Wtedy nie byłaby też już potrzebna elektrociepłownia MPEC-u na Piaskówce. "Niczego nie przesądzamy z góry. To wymaga analiz. Ale przede wszystkim wymaga tego, żeby strona zainteresowana złożyła taką ofertę. Oferty nie ma. Dlatego ja niczego nie przesądzam w przeciwieństwie do innych" - zaznacza Krzysztof Rodak.

To nie jedyny spór dotyczący wykorzystania infrastruktury oraz produktów Azotów przez miasto. Jak już informowaliśmy w Radiu Kraków, chemiczna spółka kilka lat temu proponowała budowę spalarni śmieci na terenie zakładów, a także sprzedaż ciepła powstającego podczas spalania odpadów. Projekt ucichł po tym jak województwo wycofało z wymogu budowy spalarni śmieci w Tarnowie. Prezydent Roman Ciepiela bardzo ostrożnie podchodził jednak wtedy do propozycji Azotów i obawiał się o bezpieczeństwo takich dostaw.

Mówiło się wtedy o ryzyku przejęcia Azotów przez rosyjski Acron. Dziś prezes Grupy Azoty Wojciech Wardacki podkreśla, że spółka jest wymieniona jako podmiot strategiczny dla państwa i wszystko można zapisać w umowie, a Grupa Azoty udowadnia, że działa dla społeczności lokalnej. "Jesteśmy gotowi usiąść i znaleźć rozwiązania satysfakcjonujące obie strony" - mówi. Tymczasem do budowy spalarni śmieci dąży cały czas MPEC, tyle że mniejszej niż pierwotnie zakładano i zlokalizowanej przy elektrociepłowni Piaskówka. 

Przypominamy: Tarnów boi się budowy spalarni śmieci na terenie Azotów

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)