- Giną dozowniki do mydła, deski klozetowe, klapy do papieru toaletowego. W zeszłym roku brakowało także ośmiu węży strażackich, które są na korytarzach i są wykorzystywane w razie zagrożenia pożarem - mówi Damian Mika, rzecznik szpitala.

Do tej pory nie udało się nikogo złapać na gorącym uczynku. Administaracja lecznicy przypuszcza, że mogą być to osoby, które celowo odwiedzają szpital, by dokonać kradzieży.

Jak szacują pracownicy szpitala, rocznie w wyniku tych drobnych kradzieży ginie wyposażenie o wartości kilku tysięcy złotych. Szpital nie planuje w najbliższym czasie wzmacniać systemu kamer monitoringu, ani ochrony. 

 

 

 

(Marcin Golec/ko)