Przedszkole niepubliczne można zamknąć na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu, które zakazuje danej osobie prowadzenia działalności oświatowej lub w sytuacji, kiedy kurator oświaty stwierdzi, że działalność placówki jest niezgodna z prawem. W przypadku sądeckiego przedszkola mamy do czynienia z tym drugim trybem. Okazuje się, że placówka prowadzona jest bez nadzoru pedagogicznego, bo właścicielka w związku z zakazem sparowania opieki nad dziećmi nie pojawia się w pracy.

"Nie powierzyła jednak swoich obowiązków żadnej z pracownic, a to niedopuszczalna sytuacja. Nie ma tam nadzoru pedagogicznego" - mówi rzecznik dyscyplinarny Małopolskiego Kuratorium Oświaty Dorota Skwarek

Władze miasta otrzymały już pismo z kuratorium w sprawie przedszkola przy Batalionów Chłopskich i 30 marca wykreślą tę placówkę z prowadzonej przez samorząd ewidencji. "Mając podstawę prawną możemy działać" - mówi wiceprezydent Jerzy Gwiżdż. "Zdajemy sobie sprawę co się w tym przedszkolu działo. Trzeba obejrzeć to, co pokazała telewizja, żeby mieć wyrobiony pogląd czy to przedszkole  powinno być czy nie" - dodaje.

Przedszkolaki po świętach nie wrócą już do placówki, w której znęcano sie nad ich kolegą.

"Na dzieci czeka miejsce w przedszkolach samorządowych" - zapowiada dyrektor wydziału edukacji sądeckiego magistratu Józef Klimek i dodaje, że 29 marca odbędzie sie w tej sprawie spotkanie z rodzicami.

Rodzice nie chcą zamknięcia przedszkola. Są zadowoleni z tego jak zajmowano się w nim ich pociechami. Mama Adasia, który do niedawna uczęszczał do placówki przy Batalionów Chłopskich również podkreśla, że przedszkolanki dobrze opiekowały się dziećmi. "Rozmawiałam z synem, nigdy nie miał zastrzeżeń. Zawsze miał ulubione ciocie" - dodaje mama Adasia.


Dyrektorka przedszkola, jak się okazuje ma na sumieniu nie tylko znęcanie się nad trzylatkiem, ale też wyłudzenie dotacji poprzez zawyżenienie liczby dzieci, które uczęszczały do jej placówki. Tylko za rok 2016 kobieta musi zwrócić 40 tys. zł dotacji. Magistrat sprawdzi, czy w kolejnych latach również podawała nieprawdziwą liczbę przedszkolaków.  

(Joanna Porębska/mt)