Nieoficjalnie. Zwolenia lekarskie kierowców to forma strajku przeciwko kierownictwu spółki. Prezes MZK Oświęcim Bożena Fraś już zapowiedziała, że poprosi Zakład Ubezpieczeń Społecznych o kontrole L4 pracowników.
- My jako związki nie mamy z tym nic wspólnego. Ja od 1 lutego jestem na urlopie. Słyszy się o grypie, myślę, że na to co się dzieje, ma też wpływ sytuacja w firmie, jaką stworzyła pani prezes - próbuje tłumaczyć chorobę kolegów Piotr Zontek, wiceprzewodniczący nowego związku zawodowego w MZK Oświęcim. Kierowcy, którzy wzięli zwolnienia odmówili reporterowi Radia Kraków komentarza.


Spór kierowców z zarządem toczy się od kilku tygodni. Chodzi między innymi o pieniądze i atmosferę w pracy. - Za poprzedniego prezesa nie było takiego rygoru. Teraz przekręcono nam śrubę. Są wymaga i nic nie ma w zamian - mówi związkowiec.
Kierowców z zarządem poróżnił też nowy regulamin płac. Umożliwia on obcięcie premii kierowców np. za stłuczkę, czy narażanie na szwank wizerunku firmy. Prezes Fraś tłumaczy, że to normalne działania w spółkach. Dodaje też, że postulaty płacowe kierowców na ten rok zostały spełnione. - Zaplanowano przyrost płacowy na poziomie 7 procent. Podwyżka już została zrealizowana w lutym. Wynagrodzenie rośnie o 5 do 7 procent rocznie - mówi Radiu Kraków Fraś.
- Zarabiam 2400 do 2500 złotych na rękę z dodatkiem stażowym. Nowy kierowca zarabia 2100 złotych na rękę - opisuje sytuację Zontek.


Zwolnienia części kierowców kończą się pod koniec tygodnia. Na razie trudno przewidzieć, czy do tego czas na trasę wyjadą wszystkie autobusy. Pasażerowie muszą śledzić komunikaty na przystankach i stronie przewoźnika.
Wyjaśnień od prezes spółki i prezydenta Oświęcimia Janusza Chwieruta zażądali też radni Prawa i Sprawiedliwości. Szef klubu w radzie miasta Krzysztof Kuczek nie wyklucza wniosku o nadzwyczajną sesję w sprawie sytuacji w MZK. Miasto sporu nie chce komentować. W przesłanym przez oświęcimski magistrat oświadczeniu czytamy, że "miasto obserwuje, jak rozwija się sytuacja i liczy, że zarząd znajdzie rozwiązanie".

 

 

 

(Marek Medela/łk)