Na początku września ubiegłego roku policja otrzymała zgłoszenie od pracowników supermarketu w podkrakowskiej Modliniczce. Ktoś próbował ukraść tam maczety z działu ogrodowego. Na miejsce przyjechał radiowóz, który zatrzymał sprawców w Porsche Panamera, samochodzie wartym około 600 tysięcy złotych. Za kierownicą siedział "Misiek", jeden z przywódców pseudokibiców Wisły, który w 1998 roku doprowadził do wyeliminowania tej krakowskiej drużyny na dwa lata z rozgrywek europejskich. Rzucił on wtedy nożem we włoskiego zawodnika A.C. Parma, Dino Baggio . Skąd człowiek, który większość dorosłego życia spędził w więzieniu, ma samochód warty ponad dwieście średnich krajowych?
[
]
Przeczytaj: Dozór policyjny dla "Miśka" za skradzione maczety



Jak nieoficjalnie z wiarygodnego źródła dowiedziało się Radio Kraków, luksusowy samochód został kupiony i zarejestrowany przez firmę, która sponsoruje drużynę należącą do Towarzystwa Sportowego "Wisła". Firma ta użyczyła samochodu przyjacielowi "Miśka" - osobie znanej w środowiskach kibicowskich - który przekazał go przywódcy bojówki Wisły. Robert Szymański, członek zarządu TS „Wisła” i prezes Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, pytany o to, czy niepokoją go te informacje, odmówił oficjalnego komentarza. W rozmowie z naszym reporterem podkreślił tylko, że nie kontroluje decyzji każdego z kilkuset członków stowarzyszenia i nie daje wiary tym doniesieniom. Później zarząd Wisły wydał specjalne oświadczenie, w którym protestuje przeciw wiązaniu nazwy klubu z faktem użyczania luksusowego samochodu należącego do sponsora w celu dokonania rzekomego przestępstwa przez osobę powiązaną ze środowiskiem kibiców Wisły. Jednocześnie zarząd Wisły oświadcza jednak, że "nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań mających na celu weryfikację prywatnych decyzji Sponsorów dotyczących rozporządzania ich własnym majątkiem".

Czytaj także: Piotr Nowak: "Wniosek jest jasny - nasze elity popierają chuliganów"

- Samo pożyczenie samochodu nawet byłemu przestępcy nie jest zabronione przez prawo - przyznaje nasz informator, który przekazał nam doniesienia o tej sprawie. - Jest to jednak niepokojące, że osoby zaangażowane w klub pozostają w zależnościach z pseudokibicem, który doprowadził do jednego z największych kryzysów w historii Wisły - dodaje.



Dlaczego sponsorowi drużyny miałoby zależeć na względach "Miśka" czy innych pseudokibiców? - Władze grup kibicowskich w klubach determinuje czynnik ekonomiczny - mówi Ryszard Niemiec, prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. - Kibice mają w rękach silne narzędzie, jakim jest bojkot meczu. Jeśli związek kibiców, niezadowolony z decyzji klubu, podejmie decyzję o nieprzyjściu na stadion, na trybunach może zabraknąć nawet kilku tysięcy osób. To dla klubów pogrążonych w kryzysie byłaby wymierna strata finansowa - dodaje Niemiec.



Władze klubów coraz częściej stają więc po stronie pseudokibiców, nawet jeśli dochodzi do wybryków. Jaskrawym tego przykładem jest komentarz Janusza Filipiaka, prezesa Cracovii, po meczu derbowym z Wisłą w rundzie wiosennej. Na trybunach przeznaczonych dla najbardziej zagorzałych kibiców klubu (tzw. młynie) część osób odpaliła kilkadziesiąt rac i petard. Fatalne zabezpieczenie stadionu krytykowała policja, Urząd Marszałkowski, a nawet część kibiców. Klub stanął jednak murem za „młynem”. - Bardzo mi się podobała atmosfera na meczu, szczególnie, gdy kibice odpalili race - powiedział Filipiak.



Pseudokibice nierzadko są też partnerami finansowymi klubów. W 2010 roku Gazeta Wyborcza opisała przypadek pobicia przez pseudokibica Lecha Poznań rodziny kibicującej reprezentacji Polski na stadionie poznańskiej drużyny. Winnym okazał się "Litar", przywódca "Wiary Lecha", stowarzyszenia kibiców. Jak się później okazało, był on także właścicielem firmy dostarczającej catering na stadion "Lecha". "Litar" wielokrotnie zapraszany był też do Kancelarii Prezydenta czy siedziby PZPN, jako przywódca Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców.


Także w Krakowie pseudokibicom nie odmawia się wstępu na salony . Michał, niegdyś zaangażowany kibic jednej z krakowskich drużyn, przyznał w rozmowie z Radiem Kraków, że pseudokibice regularnie zapraszani są na oficjalne bankiety krakowskich klubów. - Podczas spotkania opłatkowego bojówkarze składali życzenia prezesom. To było przerażające - mówi. Michał przekonuje jednak, że nie należy demonizować stowarzyszeń kibicowskich - Kluby kibiców robią wiele dobrych akcji. Oprócz kiboli należy do nich wiele osób, które organizują zbiórki charytatywne, mobilizują się na mecze, robią imponujące oprawy meczowe. Częściowo zgadza się z nim Ryszard Niemiec. - Nie patrzmy na kibiców czy pseudokibiców jak na stracone pokolenie - apeluje.


Niemiec przyznaje jednak, że podobne pozytywne zachowania są rzadko promowane przez kluby. Brakuje zdecydowanego potępienia pseudokibiców, którzy krzyczą na stadionie „piłka nożna dla kiboli”. Brakuje tego, by ktoś powiedział im, że nie mają racji. Pytany o to, czy niepokoją go informacje o porsche pożyczonym kibolowi przez sponsora, uspokaja. - To incydentalna transakcja i nie musi ona mieć odzwierciedlenia we wszystkich klubach. Elektryzuje ona jednak świadomość.
Towarzystwo Sportowe Wisła protestuje przeciw wiązaniu nazwy klubu z faktem użyczania luksusowego samochodu należącego do sponsora w celu dokonania rzekomego przestępstwa przez osobę powiązaną ze środowiskiem kibiców Wisły.
Jednocześnie zarząd Wisły oświadcza jednak, że - cytuję - "nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań mających na celu weryfikację prywatnych decyzji Sponsorów dotyczących rozporządzania ich własnym majątkiem".


(Karol Surówka/ko/dw)