Problem niewidocznego oznakowania szczególnie doskwiera w ciasnym śródmieściu Krakowa. Rowerzyści i kierowcy niejednokrotnie mijają się o zaledwie kilka centymetrów - jedni i drudzy potrzebują miejsca, a wyblakłe oznakowanie potrafi wprowadzić w błąd i doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. "Oznaczenia rowerowe widać bardzo słabo. Kierowcy często trąbią i nie zwracają uwagi na to, że mamy prawo tędy jechać. Jak nie zna się tych tras, miasta, to czasem strach tutaj jeździć" - mówią rowerzyści.

Kierowcy też nie zawsze wykazują się zrozumieniem dla rowerzystów jadących - ich zdaniem - "pod prąd". "Jadę jakąś wąską uliczką, a z naprzeciwka nagle wyjeżdża mi rowerzysta. No niestety, ale tworzenie dodatkowych ścieżek rowerowych przez wymalowanie jakiegoś pasu to nie jest rozwiązanie" - odpowiada w rozmowie z reporterką Radia Kraków jeden z kierowców. 

Skargi od kierowców jednośladów docierają miedzy innymi do Marcina Dumnickiego - aktywisty za Stowarzyszenia Kraków miastem rowerów. "Oznakowanie w wielu miejscach wymaga już odmalowania" - zauważa Dumnicki. Za pozimowe odmalowanie pasów drogowych odpowiada Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. "Prace trwają od tygodnia. W miejscach, gdzie ruch pod prąd jest dopuszczony, trwa odświeżanie znaków. Takie są czasy. Rowerzyści korzystają z kontraruchu i on jest potrzebny dla prowadzenia ruchu w mieście"-  mówi Michał Pyclik z Zikitu.

Malowanie potrwa do końca maja - tymczasem trzeba sobie radzić. "Dla kierowców rada jest prosta, mamy około 240 ulic z kontraruchem, w zasadzie to większość ulic jednokierunkowych. Warto więc założyć, że na ulicy jednokierunkowej, rower może nadjechać z naprzeciwka" - proponuje Marcin Dumnicki.

Miejsca, gdzie brak oznaczenia może być szczególnie niebezpieczny, drogowcy odmalowują w pierwszej kolejności. "Zawsze można takie sytuacje zgłaszać na całodobową dyspozytornię ZIKiT" - przypomina Michał Pyclik. 

Niedawno w wielu miejscach w centrum Krakowa zmieniła się organizacja ruchu.  To oznacza, że trzeba szczególnie uważać na znaki i nie jeździć na pamięć.

 

 

(Katarzyna Maciejczyk/ew)