W poniedziałek po godzinie 17 stacje monitorujące Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska zanotowały wysoki skok tlenków azotu i węgla. Powodem okazała się być awaria zasilania jednego z urządzeń, a w efekcie wyrzut pyłów. Jednak o problemach w hucie jako pierwsi informowali mieszkańcy pobliskiego osiedla, a nie pracownicy zakładu. Dlatego Paweł Ścigalski, Pełnomocnik Prezydenta do spraw Jakości Powietrza mówi, że władze miasta oczekują zmiany. "Taka informację powinniśmy jako miasto otrzymać w szybkim tempie. Mamy nadzieję, że przedstawiciel zakładu podejmie działania, by takie zdarzenia minimalizować, a jeśli już mają miejsce - to by mieszkańcy dowiedzieli się o nich naprawdę szybko" - podkreśla Ścigalski.

Tempo informowania o awarii negatywnie ocenia też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. "Na miejscu byliśmy o godzinie 19.30, czyli w momencie, gdy konwertor został ponownie uruchomiony. O wszystkim zostaliśmy powiadomieni z opóźnieniem, ale nie przez hutę" - mówi Magdalena Gala, rzecznik małopolskiego WIOŚ.

Jak tłumaczy Monika Olech z biura prasowego ArcelorMittal, pracownicy huty nie poinformowali od razu o awarii, ponieważ... byli zajęci zabezpieczeniem usterki. Niemniej i tak w przyszłości zakład ma szybciej przekazywać ostrzeżenia o takich problemach. "Musimy poprawić przepływ informacji między zakładem a Centrum Zarządzania Kryzysowego, szczególnie gdy dochodzi do nieprzewidzianej sytuacji. Komunikaty zamieszczamy też na naszej stronie internetowej, pracujemy nad tym, by te informacje szybko docierały do mieszkańców" - mówi Radiu Kraków Monika Olech.

Zdaniem Andrzej Guły z Krakowskiego Alarmu Smogowego, teren krakowskiej huty powinien zostać objęty stałym monitoringiem wizyjnym ze strony władz miasta. Tylko w ten sposób każda awaria mogłaby być szybko potwierdzona. "Coraz częściej mówi się o konieczności monitoringu na ulicach, by zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców. A my mówimy o monitoringu trucicieli, czyli zakładów, z których wydostają się kłęby trującego, toksycznego dymu" - ocenia Andrzej Guła.

Taki monitoring mógłby działać dyscyplinująco nie tylko na hutę, ale też inne zakłady przemysłowe w tej okolicy. A jak dodaje Andrzej Guła, mieszkańcy mogliby mieć w końcu poczucie, że ktoś patrzy na ręce trujących zakładów.

Nadal nie wiadomo, co dokładnie przedostało się do powietrza w chmurze pyłu, która w poniedziałek pojawiła się nad krakowską hutą. W części, w której doszło do awarii, wstrzymano prace. Przez trzy dni zakład chce dokonać przeglądu urządzeń, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji.

 

 

(Bartłomiej Grzankowski/ew)