Apetyty w związku z Mistrzostwami Świata w Lahti wśród skoczków narciarskich rosły z dnia na dzień. Cały sezon jest dla biało-czerwonych znakomici, co Polacy potwierdzają nie tylko indywidualnie, ale i w drużynie. Nadzieje kibiców na medale rozdmuchały jeszcze dodatkowo kwalifikacje na skoczni w Lahti. W piątek najlepszy był Dawid Kubacki, natomiast tuż za jego plecami uplasował się Piotr Żyła. Maciej Kot i Kamil Stoch, którzy awans mieli zagwarantowany ze względu na miejsce w klasyfikacji generalnej również spisali się świetnie. Zaszalał zwłaszcza ten drugi, który przeskoczył skocznie, poleciał na 103.5 metra i ustanowił w ten sposób rekord obiektu. Po wielkiej radości pojawiła się jednak też mała obawa. Kamil po tym, jak wylądował, złapał się za kolano, którego ból doskwiera mu od jakiegoś czasu.

Spośród stawki 50 zawodników jako pierwszy spośród Polaków swój skok oddał Dawid Kubacki. Przed skokiem Kubackiego liderem był Daiki Ito, ale lot Dawida na 96.5 metra zmienił tę sytuację. Noty po 18.5, niespełna pół punktu dodanego za wiatr usytuował Kubackiego na szczycie. Kilka chwil później skakał Piotr Żyła, który nieco zawiódł. Po swoim skoku na 91.5 metra plasował się dopiero na 11. miejscu i choć o miejsce w drugiej serii mógł być spokojny, ten lot nie dawał mu zbyt dużych nadziei na walkę o najwyższe cele.

Zdawało się, że Kubackiego wyprzedzić może Markus Eisenbichler, który skoczył co prawda półtora metra bliżej od Polaka, ale dodano mu o cztery punkty za wiatr więcej, aniżeli Kubackiemu. Niemiec uplasował się jednak tuż za plecami Polaka. Kubackiego przeskoczył Austriak - Michael Hayboeck. Skoczył on aż 98 metrów i przy dodanych punktach za wiatr wyprzedził Polaka o niespełna dwa punkty. Hayboecka szybko wyprzedził Wellinger, a zaraz po nim skakał Maciej Kot. W trudnych warunkach skoczył on 95 metrów i po swoim skoku był piąty. Strata do lidera nie była jednak duża, a w czołówce było naprawdę niezwykle ciasno.

Znajdujący się ostatnimi czasy w kiepskiej formie Domen Prevc i tym razem zawiódł i wylądował na 89. metrze, znajdując się w ten sposób poza trzydziestką. Niespodziewanie zawiódł też Daniel Andre Tande. Jego 92.5 metra usytuwało go na odległym 17. miejscu. Pięknie poleciał za to Stefan Kraft, który zbliżył się do setnego metra. Skoczył dokładnie na 99.5 metra i, rzecz jasna, przed skokiem Kamila Stocha to on był liderem. Polak skoczył 96.5 metra. Stoch dostał co prawda bardzo wysokie noty, ale przy niespełna jednym punkcie dodanym za wiatr po pierwszej serii zajmuje czwarte miejsce. Po pierwszej serii w czołowej piątce mieliśmy więc dwóch Polaków. Czwarty był Kamil Stoch, piąty natomiast Dawid Kubacki. Prowadził Stefan Kraft, a do drugiej serii dostali się wszyscy Polacy - Maciej Kot był siódmy, Piotr Żyła 20.

Żyła poprawił się nieco w drugiej serii lecąc na 94 metry i awansował koniec końców o jedną lokatę. Zaraz po Żyle skakał Norweg, który w pierwszej serii zawiódł jeszcze mocniej - Daniel Andre Tande skoczył pół metra dalej od Żyły i zepchnął go na drugie miejsce. Kolejnymi liderami byli Peter Prevc i Johann Andre Forfang - ten drugi poszybował aż na 98.5 metra. Przed czołową dziesiątką jako ostatni skakał Stephan Leyhe, ale nie zagroził czołówce w postaci Foranga i Prevca.

Pozostały więc skoki dziesięciu najlepszych zawodników, spośród których aż trzej to Polacy. Maciej Kot, po pierwszej serii siódmy, skoczył o pół metra dalej niż w pierwszej serii. 95.5 metra pozwoliło mu wyprzedzić prowadzącego do tej pory Forfanga i liczyć na awans w końcowej klasyfikacji. Zaraz po nim skakał Eisenbichler i odpalił torpedę. Przeskoczył o pół metra dystans 100 metrów, a po swoim skoku nad drugim Kotem miał aż 8.5 punktu przewagi! W drugiej serii skok zepsuł natomiast Kubacki, który skacząc 93.5 metra zakończył zawody na ósmym miejscu.

Dużo większe nadzieje wiązaliśmy natomiast z Kamilem Stochem, który, aby pokonać Eisenbichlera, potrzebował odległości 99.5 metra. Skoczył o pół metra bliżej. Choć skok był dalszy niż w pierwszej serii, Polak ze swojego skoku nie był zadowolony i zajmował miejsce drugie. Straty jednak nie zanotował, bo nieudany skok Hayboecka sprawił, że Austriak po swoim locie był dopiero czwarty - za Stochem i Kotem. Szansa na podium wciąż była, jednak trzeba było liczyć na wpadki Wellingera i Krafta.

O tym mowy być jednak nie mogło. Wellinger poszybował dokładnie na 100 metrów i wyprzedził rzecz jasna swojego rodaka, Eisenbichlera, spychając w tamtym momencie Kota z podium. To samo ze Stochem zrobił natomiast Stefan Kraft. Austriak poleciał na 98 metrów i wyprzedził dwójkę Niemców gwarantując sobie złoto. Kamilowi Stochowi do podium zabrakło 1.1 punktu, zdecydowanie większa róznica od trzeciego miejsca dzieliła Macieja Kota. 

Sobotni konkurs w Lahti zakończył się więc dla polskich kibiców zawodem. Żadnego z biało-czerwonych nie oglądaliśmy na koniec na podium. Zaraz za nim uplasowali się Kamil Stoch i Maciej Kot, Dawid Kubacki był siódmy, natomiast Piotr Żyła zawody skończył na 19. miejscu.

AD