Mecz mimo mało sprzyjającej aury, obejrzało ponad 20 tysięcy widzów. Ponad połowę publiczności stanowiła jednak młodzież ze szkół, która w ramach projektu "Kibicuj z klasą" mogła wejść na stadion za darmo. Bez uczniów, frekwencja prawdopodobnie nie osiągnęłaby 10 tysięcy.

Już w trzeciej minucie padła bramka, która jednak nie została uznana. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Krzysztof Piątek uprzedził Dilavera i wepchnął piłkę do siatki. Sędzia Mariusz Złotek bez wahania pokazał na środek boiska, lecz radość "Pasów" i złość lechitów trwała nieco ponad minutę, bo tyle zabrała czasu wideoweryfikacja. VAR okazał się tym razem przychylny Lechowi i poznaniacy zaczęli grę od własnej bramki.

Goście widzieli jednak, że nie wszyscy rywale są odpowiednio skoncentrowani, bowiem jeszcze przez kilka minut nadawali ton wydarzeniom na boisku. Potem role się odwróciły, dwukrotnie groźnie z dystansu uderzał Darko Jevtic, a Lech z większą ochotą zaatakował bramkę Grzegorza Sandomierskiego. Jedna z nieźle zapowiadających się akcji poznaniaków fatalnie zakończyła się dla Macieja Makuszewskiego, który źle stanął stopą na murawie, przewrócił się i musiał skorzystać z pomocy lekarskiej. Reprezentant Polski nie wrócił już na boisko.

W okresie lekkiej przewagi gospodarzy, gola zdobyła Cracovia, lecz Piątek mógł znów mówić o pechu, bowiem był na pozycji spalonej. Tym razem obyło się bez powtórek wideo. Prawidłową bramkę zdobyli natomiast poznaniacy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykonywanego przez Jevticia, Dilaver głową pokonał Sandomierskiego. To było pierwsze trafienie Austriaka w polskiej ekstraklasie.

Kilka minut później Rafał Janicki trafił do siatki, jednak obrońca Lecha był na spalonym.

O ile pierwsza odsłona mogła się jeszcze podobać, to po przerwie sporo było walki, ale zabrakło klarownych sytuacji. Piłkarze Cracovii nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ataków, ale to przecież to oni powinni "gonić" wynik.

Lech prowadził grę i w tej roli czuł się dość dobrze. Gorzej było z finalizacją poczynań ofensywnych. 90 procent akcji przeprowadzanych było prawą stroną boiska, a kończyły się one bardzo nieudanymi dośrodkowaniami w pole karne. Brakowało też pomysłu przy rozegraniu szybkich ataków.

Najlepszą okazję lechici mieli w 88. minucie, kiedy to po rzucie rożnym obrońcy gości zbyt krótko wybili piłkę, lecz Niclas Barkroth spudłował. W doliczonym czasie gry pod bramkę Lecha zawędrował nawet Sandomierski, ale z tego "pospolitego ruszenia" nic nie wyszło.

Lech Poznań - Cracovia 1:0 (1:0)
Dilaver 38'

PAP/AD