Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Wiesławem Janczykiem.

 

Sąd uchylił wczoraj zakaz organizacji Marszu Niepodległości. Co zobaczymy w niedzielę w Warszawie? Dwa marsze? Jeden? Jak to będzie?

- Prezydent i premier podjęli decyzję o wyjściu naprzeciw oczekiwaniu społecznemu i manifestowaniu. Zapowiedzieli marsz rządowy, pod auspicjami prezydenta. Bezpieczeństwo marszu będzie w kategorii wysokich. To wychodzi też naprzeciw obawom osób, które chciałyby wziąć udział w marszu, ale zastanawiały się, czy będzie on dobrze zorganizowany i zabezpieczony. To dobra inicjatywa. Czy będą dwa marsze? To pytanie, czy rzecznik prezydent Warszawy się odwoła. Jak będą dwa marsze to w obecnej sytuacji i po zawarciu porozumienia ze związkami zawodowymi policji, oba marsze będą zabezpieczone tak, że przeżywanie radości będzie godne.

 

Czyli jest pan spokojny o bezpieczeństwo po porozumieniu z policjantami? Marsz państwowy organizuje dowództwo Garnizonu Warszawa. Pytanie pozostaje o ten drugi marsz, który miałby się rozpocząć godzinę wcześniej? Co powinny zrobić władze państwowe, żeby w ich obecności nie pojawiły się symbole znane z ubiegłorocznego Marszu Niepodległości? To nie będzie dobra sytuacja.

- Mamy świadomość tego, że różne prowokacje mogą być wpisane w scenariusze. Sądzę, że nikt nie jest w stanie zabezpieczyć takiego działania, żeby budowanie wizerunku medialnego tego wydarzenia było odpowiednie. Bierzemy po uwagę wystawienie takiego czy innego baneru, prowokacji fizycznej, utrwalenie tego i eksponowanie tego, jako materiał wiodącego. Trzeba patrzeć na całokształt takiego zdarzenia. Nie są to kategorie złamania konwencji, złamania zamiaru i dobrego, otwartego działania organizatorów. To manipulacje i migawki w mediach w kontekście incydentalnych zdarzeń. Tak należy to uznać. To dopisywanie tego do świętowania. Patrzymy na lata wcześniejsze. Te wydarzenia można było potraktować jako margines. Nadane zostały im jednak odpowiednie rangi, wbrew zamysłowi rozsądnych osób.

 

11 listopada to kulminacja całorocznych obchodów. Co nam zostanie po tych uroczystościach?

- Wspaniale, że to świętowaliśmy przez rok. Polacy zastanowili się gdzie jesteśmy, szukali odniesienia do wysiłku II RP, która podjęła walkę z biedą, bezrobociem, gdzie stworzono ramy dobrze działającego państwa. Ono powstawało na gruzach I wojny. To państwo mierzyło się z przeciwnościami ekonomicznymi. To przygotowało kolejne pokolenie do walki podczas II wojny. Jest odniesienie do dzisiaj. Jesteśmy na miarę oczekiwań pokoleń walczących i na miarę kontynuacji wielkich kart z historii Polski, przed okresem utraty niepodległości, Polski Piastów, Jagiellonów, państwa liczącego się w Europie i na świecie. Ta odpowiedź dzisiaj może być pozytywna. Zawsze może być niedosyt z określania samozadowolenia, ale dobre parametry wzrostu gospodarczego, rekordowo niskie bezrobocie, zatroskanie się o szersze grupy społeczne, wyrażenie solidarności w polityce rządu i wiele innych programów zaprezentowanych przy kampanii wyborczej pokazuje, że państwo się troszczy o obywateli. Dzisiaj rząd próbuje tworzyć perspektywę szybkiego rozwoju, który nawet w porównaniu z wiodącymi krajami UE musi być zauważony i uznany jako wiodący. Jest kwestia dopasowywania agencji ratingowych do zrealizowanych przez rząd faktów.

 

Agencje potwierdzają dobry stan naszej gospodarki...

- Tak samo Komisja Europejska podniosła wczoraj prognozę wzrostu PKB. To jest wyższe niż nasz rząd zakładał.

 

Sejm odrzuci dzisiaj obywatelski projekt znoszący obowiązek szczepień?

- Sądzę, że tak. Przypomnijmy, że stanowisko rządu było negatywne. Zostało to skierowane do komisji. Podkreślaliśmy, że projekty obywatelskie będą szanowane, nie będą trafiały do niszczarki, ze względu na trud, który towarzyszy zbieraniu podpisów i całej polemice. Nie zapominamy, że wiele osób ma wątpliwości co do szczepień. Oni opierają się na faktach, nieszczęściach. To ma charakter statystyczny, ale to dotkliwe osobiście. Szczepionki muszą być dobrze przygotowane, muszą spełniać normy. Akcja informacyjna ministra zdrowia w ostatnich dniach uzmysłowiła wielu osobom fakt zagrożeń. To rzutuje nie tylko na te same osoby, ale też na ich otoczenie. To nieodwracalne i groźne.

 

Nie było błędem kierowanie tego wniosku do dalszych prac, jakby się miała odbyć naukowa debata z antyszczepionkowcami?

- Jeśli błędem nazywamy dialog to na końcu trudno nam będzie działać jako mądre społeczeństwo, które rozmawia na argumenty. Dostarczenie większej ilości logicznych argumentów nie jest gorsze niż milczenie i schowanie sprawy pod dywan.

 

W czym upatruje pan klęskę kandydatki PiS w Nowym Sączu i triumf Ludomira Handzla?

- Dziękuję wyborcom. Frekwencja była dużo wyższa niż 4 lata temu. Dziękuję osobom głosującym na PiS. Mamy powody do zadowolenia w województwach. Mamy dużo mandatów. To ogromna skala. Wyliczenia tego, co działoby się dzisiaj w wyborach parlamentarnych pokazują, że PiS może liczyć na większość. To optymizm. Co do Nowego Sącza to dziękuję pani Mularczyk za aktywną postawę, determinację. Gratuluję Ludomirowi Handzlowi. Po 12 latach PiS niestety odda władzę. To martwi mnie jako pełnomocnika okręgu. Brakło jednomyślności środowiska w tym zakresie. Dzisiaj powstały konsekwencje braku jednomyślności co do działania i spersonalizowania oczekiwań społecznych. Było sporo ambitnych osób, które chciały zamanifestować swoją pozycję. Jako poseł nie mogę się gniewać, że ordynacja wyborcza w demokracji daje możliwość kandydowania i czyni beneficjentem każdego, kto chce wystąpić jako lokalny lider. W sensie politycznym, dla mojego ugrupowania jest moment refleksji i podsumowania. Trzeba określić techniczne wady kampanii.

 

Na tym wyborze nie straci Nowy Sącz? Kandydatka PiS mówiła, że to ona jest gwarantem inwestycji dla miasta.

- Rolą posłów jest to, żeby deklaracje rządu w czasie kampanii zostały dotrzymane. Będę o to zabiegał. Zapewniam sądeczan, że deklaracje zostaną wykonane. One były duże. To linia Podłęże-Piekiełko, Sądeczanka i wiele innych.