Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z niezależnym kandydatem na prezydenta Krakowa, Sławomirem Ptaszkiewiczem.

Wiele osób jest zbulwersowanych tym, co wywiesił pan na hotelu Forum. Chodzi o wielki banner. Tak będzie wyglądał Kraków jakby pan został prezydentem?

- Nie. Chciałem wykorzystać tę możliwość, żeby ludzie zaczęli działać. Chciałem zaprezentować cel mojej polityki. Nie chodzi o prawicę – lewicę, ale o to, żeby Kraków był jak najlepszym miejscem do życia.

Sposób prezentowania tego celu jest kontrowersyjny. Widziałam wiele wpisów w internecie, że zaśmieca pan Kraków a niektórzy mówią, że zaczyna pan kampanie niezgodnie z prawem.

- Ja nie prowadzę kampanii. Chcę zmotywować ludzi do tego, żeby zaczęli działać. Jestem prezesem stowarzyszenia i radnym. Jak pan popatrzy na przepisy to one mówią kiedy zaczyna się namawianie do głosowania. My działamy jako stowarzyszenie, żeby namówić ludzi do aktywizacji. Jak mamy poważnie traktować kalendarz to zostało mało czasu. Ja to robię przez portal i banner. Chcę dyskutować czy możemy przystąpić do kampanii. To regulują przepisy. My próbujemy tylko aktywizować ludzi i pokazać cel.

W manifeście jest napisane: „Kraków najlepszym miastem do życia”. To typowa ulotka wyborcza. Nie jest to kampania?

- Nie. Ja chciałem tym manifestem powiedzieć o co chodzi w haśle. Nie jestem dumny z tej formy, ale irytuje się, że wiele osób narzeka a nie chcą się zaangażować. Albo będziemy narzekać albo ludzie, którzy coś w życiu zrobili, będą wstanie poświęcić czas i się zaangażują w zmianę. Potrzeba nowej jakości. Liczę, że ustanowimy komitet, który doprowadzi do nowej jakości polityki lokalnej. Chcemy, żeby Kraków był dobrym miejscem do życia.

Dlaczego mieliby przyjść do pana a nie do Tomasza Leśniaka, który nie dopuścił do ZIO w Krakowie. Dlaczego nie na przykład do posła Gibały, który też mówi, że jest niezależny?

- Kiedy zacząłem o tym mówić w marcu, mało kto o tym myślał. Rozmawiałem z panem Leśniakiem i proponowałem współpracę. Nadal to robię. Mnożenie komitetów nie jest rozwiązaniem. Dyskusja jest o alternatywną wizję dla miasta. Albo mamy obecną władzę...

Pan jest radnym.

- Tak, jedną kadencję. Są tacy, którzy są od 20 lat. Tkwimy w ograniczeniach. Połączymy siłę i pokażemy nowe spojrzenie.

Nie odpowiedział pan na pytanie. Dlaczego to właśnie ma być pan?

- Proszę zobaczyć na moje życie. Pokazałem w części biznesowej i społecznej, że jestem gotowy by być autentyczny. Przeznaczam swoje środki i czas dla miasta. To świadectwo, że to jest autentyczne.

Słyszałam, ze były próby, żeby któryś z panów zrezygnował na korzyść innego.

- Tak. Zadeklarowałem, że jestem gotowy. Jak będzie połączenie, wspólna wizja i będzie potrzebny inny lider to ustąpię. Klucz w sprawie jest taki, żeby współpracować. Musimy mieć alternatywną wizję miasta dla ludzi. To jest ta dyskusja. Jak będzie kilka komitetów i każdy dostanie po kilka procent głosów to stracimy tę szansę.

W pana ulotce czytamy: „Chcemy miasta, które służy mieszkańcom”, „Chcemy Krakowa, który przyciąga inwestorów”. Każdy kandydat by się pod tym podpisał.

- Pytanie kto potrafi to zrobić. To nie jest nic unikatowego, nie wynajduję koła. Miasto traci nadmierną ilość czasu, żeby być odkrywczym. Trzeba sięgać po znaną wiedzę, zaprosić do współpracy specjalistów, podpatrzeć inne miasta. Chodzi o to, żeby światowe rozwiązania były czymś, co wyróżnia Kraków. Potrzebujemy lepszej współpracy. Kto potrafi to zainicjować? Tutaj jest wiele do zrobienia. Dzisiaj władza patrzy na obywatela jak na dziecko. My musimy zejść do poziomu 6-latka. Miasto musi być łatwe. Jak mamy możliwość puszczenia dziecka po mieście to znaczy, że jest bezpieczne. Chodzi też o niepełnosprawnych. Jak jest takie prawo, że może je zrozumieć dziecko to znaczy, że to powinno być adoptowane. Tu jest zagadnienie.

Jakby pan miał wymienić najważniejszy problem, z którym się boryka Kraków to co dla pana jest problemem?

- Problemów jest kilka: jakość powietrza i czystość, dostępność do terenów zielonych, komunikacja.

Łukasz Gibała powiedział, ze przeznaczy 200 milionów na nowe parki. Da pan więcej?

- Myślę, że nie w tych kierunkach bym szedł. Miasto nie musi płacić, może się zamieniać. Są potrzebne pieniądze na utrzymanie zieleni. Nie potrzeba dziesiątek milionów i będzie różnica. Jakbyśmy podnieśli środki na dbanie o czystość to by było lepiej. Trzeba potrafić zadbać i ustawić właściwe priorytety. Nie potrzebujemy Błoń 2.0, ale porządku na Zakrzówku. To będzie kosztowało połowę mniej.

Co ze smogiem? Powinniśmy wyrzucić ruch samochodowy z I obwodnicy?

- Jak mówię w manifeście, powinniśmy wykorzystać współpracę. Mamy największy kłopot ze smogiem w centrum i nie ma wsparcia rządu czy UE. My niszczymy przez to dziedzictwo. Wprowadzamy też całą komunikację kołową w aleje. Kumulujemy tu zanieczyszczenia. Trzeba odciążyć aleję, wprowadzić strefy ograniczonego ruchu. Są rozwiązania w Sztokholmie czy Londynie. Trzeba działać z budową III obwodnicy. Ten projekt wisi, ale nic się nie dzieje.

A metro? To realny pomysł?

- Cała dyskusja referendalna podniosła wiele aspektów. Amsterdam zaprojektował metro i po przekroczeniu budżetu, mieszkańcy zostali zrujnowani. Powinniśmy najpierw porównać wszelkie dane, wydajność systemu i jak to działa. To jest klucz. Na dzisiaj to jest mnożenie dokumentacji i temat wyborczy. Nie chodzi o mądre wydawanie pieniędzy.

Żałuje pan, ze pan odszedł z PO? Mógłby pan być teraz kandydatem Platformy.

- To była dla mnie porażka. Nie było już możliwości rozwoju tych projektów. PO jest w koalicji z prezydentem. Nie widziałem tutaj prawdy i zmiany. Ja staram się wkładać energię efektywnie. Efektów nie było i dlatego odszedłem.