Zapis rozmowy Jacka Bańki z kandydatką PiS na prezydenta Krakowa, Małgorzatą Wassermann.

 

Dużo mówiono w Krakowie o pani nieobecności w mediach i dyskusji o Krakowie. Była nawet taka teoria, że bardziej pani myśli o karierze w wymiarze ogólnopolskim. Bliższa jest pani polityka samorządowa czy parlamentarna?

- Nie było mnie w mediach, bo ja uważam, że funkcji publicznych nie sprawuje się dla mediów i poklasku. To kwestia pomocy ludziom, słuchania ich problemów, spotykania się z nimi. Takie spotkania mają miejsce od wielu tygodni. Od momentu ogłoszenia kampanii one są bardziej intensywne. Codziennie jestem w terenie – przyjmuję grupy, które mają w Krakowie problemy. Jeżdżę na spotkania. Jestem aktywna. Oczywiście dla osób z zewnątrz, kampania trwa tylko wtedy, gdy jest ona widoczna w telewizji. Ja porzuciłam swoją kancelarię dla ludzi, Polski i Krakowa. Wiem, że dziennikarze zabiegają o to, żeby było o nas głośno, ale dla mnie ważniejsi są ludzie i ich problemy. Będę w terenie dostępna dla nich. Tak będę prowadziła kampanię. Takim będę prezydentem.

 

Nie był to taki potrzebny oddech na przełączenie się z trybu parlamentarnego na samorządowy?

- Jeśli 7 dni w tygodniu trwają spotkania – teraz w weekendy były dożynki – to trudno mówić o oddechu.

 

Wybory samorządowe - serwis specjalny

 

Tymczasem sondaż dla tygodnika Do Rzeczy pokazał panią jako liderkę. Wyprzedziła pani o jeden punkt procentowy prezydenta Majchrowskiego. Jak pani tłumaczy ten wynik?

- To efekt mojej pracy w Krakowie, spotkań. Jeśli popatrzymy pobieżnie na Kraków to można powiedzieć, że on jest ładny. Ma ładne centrum, Rynek. Problem jest, gdy kołdrę się podniesie do góry. Jest dużo problemów. Najważniejszym problemem jest to, że ciężko mi było do państwa dojechać. Jeszcze nie ma 1 września. Jeszcze nie przyjechali studenci. Co nas czeka w komunikacji? Za chwilę jesień, zima, będziemy się dusić. Smog przykryje miasto. Na ulicach się okazuje, że jest problem z betonowaniem miasta. Ludzie w sposób niespodziewany dowiadują się, że na małej przestrzeni przed ich oknami wyrośnie kolejny budynek. Za tym nie idą drogi i miejsca parkingowe. Tak dobrze nie jest. Dlatego zdecydowałam się kandydować. Tutaj może być dużo lepiej. Dlatego powalczę o Urząd Miasta Krakowa. To jest moje miasto od urodzenia, ukochane miasto. Tu mam całą rodzinę. Tutaj każdy problem jest moim i moich bliskich. Gdy proponuję pewne rozwiązania, to zawsze zadaje sobie pytania, czy mnie się to podoba, czy nie. Tak patrzę na problemy krakowian. To oczywiste, że oddam całe serce, żeby w mieście było lepiej. Wrócę do sondaży. Cieszę się, że moja praca, którą społecznie rozpoczęłam w 2001 roku, dała efekt w wyborach 3 lata temu. To daje też efekt teraz. Kampania to krótki moment. Teraz kandydaci prezentują programy. Jest wiele PR. Powinno się oceniać kandydata przez pryzmat jego pracy, gdy nie ma kamer. Ja staram się pokazać przez te 17 lat, że dużo swojego życia oddałam dla problemów ludzi. 6 lat wolontariatu w biurze poselskim mojego ojca, tysiące interwencji poselskich dla ludzi. Gdy skończyłam studia lub miałam wakacje, po 12 godzin przyjmowałam ludzi, załatwiałam sprawy. Duża część pomocy była świadczona w mojej kancelarii. Potem 3 lata w Sejmie. Nie oszczędzałam się. Pokazałam państwu kiedyś, jak wyglądały akta, które przeczytałam. Ja się nie uskarżałam. Spotkałam się z krytyką, dlaczego ja nie rozpoczynam prac komisji. Prace zaczęły się w listopadzie, komisja została powołana przed wakacjami 2016 roku. Wiedziałam, co muszę zrobić, żeby rozpocząć pracę. Musiałam przeczytać akta. Stykam się z komentarzem, że jestem nieaktywna w mediach. Pracowałam i pracuję cały czas. Mam nadzieję, że krakowianie ocenią mnie za pracę, nie za to, czy mnie widać w telewizji.

 

Wymieniła pani trzy problemy Krakowa – smog, komunikację i betonownie. Rozumiem, że to będą priorytety pani programu. O to chciałbym zapytać. Zacznę od smogu. Mamy dyskusję wokół rozporządzenia Ministerstwa Energii do ustawy o monitorowaniu paliwa. Ono dopuszcza do obrotu muły i floty. Środowiska antysmogowe apelują, żeby to wycofać. Mówi o tym też minister Emilewicz. Pani też będzie apelowała o wycofanie tego z obiegu?

- Zapomniał pan o Piotrze Woźnym, który jest pełnomocnikiem ds. czystego powietrza. On też sformułował swoje uwagi. Jestem z nim w kontakcie. Stanowisko nasze jest zbieżne. Tak było i będzie. Ministrowie posiadają czasem rozbieżne interesy. Minister Tchórzewski musi pamiętać o kopalniach. On jest przełożonym. Są tacy ministrowie, dla których priorytetem jest czyste powietrze. Oni będą się ścierać. Wierzę, że wygra to stanowisko, które umożliwi walkę ze smogiem. To nie jest jedyny przykład. Walka jest zawsze między ministrem finansów i resztą ministrów. To on trzyma kasę. Reszta chciałaby jak najwięcej pieniędzy dla swojego ministerstwa. To naturalne. My w Krakowie, rząd i ministrowie będą walczyć. Oni przekonają ministra Tchórzewskiego, że to rozporządzenie nie może się ostać w takim kształcie.

 

Jest rozważany taki scenariusz, że pani wygrywa w wyborach, w Sejmiku wygrywa PiS i nagle zwraca się pani do Sejmiku, żeby zakaz używania paliw stałych nie zaczął obowiązywać w przyszłym roku, ale został przesunięty? Bierze pani to pod uwagę?

- Jest pytanie, czy jest taka potrzeba? Moim zdaniem odwlekanie tego nie ma sensu. Zawsze ktoś nie zdąży. Trzeba działać, zrobić przegląd. Istotniejsze jest to, że wybór mnie na prezydenta daje wielkie szanse na połączenie działań Krakowa, Sejmiku i działań rządowych. Nie ukrywam, że prowadzę zaawansowane rozmowy w tym zakresie, żeby Kraków został potraktowany priorytetowo. Kraków pierwszy problem nagłośnił. On zasługuje na bycie tą jednostką, która w sposób pilotażowy pokaże, jak sobie z tym poradzić.

 

Teraz komunikacja. Kraków wprowadza bezpłatną komunikację dla dzieci z metropolii. O bezpłatnej komunikacji dla wszystkich płacących tutaj podatki mówi jeden z pani kontrkandydatów i na przykład jeden z radnych PiS. To dobry kierunek? Dochodzimy do bezpłatnej komunikacji dla krakowian?

- Jeżeli budżet na to pozwoli to jest to wskazane. Statystyki pokazały, że fakt darmowej komunikacji nie przekonuje krakowian, żeby wysiedli z samochodu. Ten autobus i tramwaj niestety stoi w korkach lub się spóźnia. Co by mnie skłoniło? Ja mieszkam na obrzeżach. Mam daleko do centrum. Nie mogę dojść pieszo. Gdy mieszkałam w Krakowie to był mój główny środek komunikacji. 15 przystanków to problem, 10 to żaden problem. Mnie by przekonało to, że wsiadam w szybką kolej aglomeracyjną. Wielką popularnością cieszy się trasa Dworzec Główny – Balice. Sama nią jeżdżę. Przekonuje mnie też ambitna droga, czyli metro.

 

Teraz chaotyczna zabudowa miasta zwana betonowaniem. Mamy dyskusję wokół Wesołej. Co z tym zrobić? To przepiękny fragment Krakowa wzdłuż ulicy Kopernika i wyprowadzka Szpitala Uniwersyteckiego. Jaki jest pani pomysł?

- On jest dobry. Moi sztabowcy mieliby mi jednak za złe jakbym to dzisiaj powiedziała, a nie w przyszłym tygodniu na konferencji prasowej. Wesoła leży nam na sercu, mamy fantastyczny pomysł. Pracowaliśmy wiele tygodni. W przyszłym tygodniu ujawnimy wszystko. Ani jeden, ani drugi pomysł funkcjonujący dzisiaj nie jest dla mnie dobry. Rozwinę to w przyszłym tygodniu.

 

Mówi pani o konferencji programowej. Trzy priorytety pani wymieniła. Na coś jeszcze chce pani wskazać?

- Jest wiele rzeczy ważnych dla mnie. To zdrowie, bezpieczeństwo. To kwestia bezpieczeństwa na ulicach. Leży mi też na sercu problem, który i tak bym podjęła jako poseł. Mamy problem w szkołach – narkotyki, dopalacze, alkohol. Trzeba przestać udawać, że problemu nie ma. Trzeba wprowadzać edukację do szkoły. Nie chodzi o karanie dzieci. Chodzi o zaprzestanie mówienia, że w mojej szkole tego problemu nie ma. To jest w każdej szkole. O to pokolenie trzeba walczyć. Kolejny problem to wielkie uzależnienie od telefonu i internetu przez dzieciaki. Tę walkę można wygrać tylko wspólnymi siłami. Prezydent Krakowa jest przełożonym wszystkich dyrektorów szkół.

 

Mówi pani o planie dla Krakowa. Kto będzie współautorem tego planu? Zwykle pani wskazuje profesora Andrzejewskiego, ale to pewnie nie jest tylko on.

- To duża grupa, z którą pracuję całe lata. Poznaliśmy się w dużej części na studiach. Współpracowaliśmy przy kancelarii, przy kampanii 3 lata temu. Dla ich dobra nie chcę ujawniać tych nazwisk. Każda z tych osób jest zatrudniona w różnych, istotnych miejscach. Chciałabym poczekać, czy krakowianie wybiorą mnie. Wtedy ponowię swoje propozycje w stosunku do tych osób. Jeśli oni przyjmą je, to porzucą swoje miejsca pracy i to ogłosimy. Niektórzy zgodzili się, niektórzy się zastanawiają. Krakowianie będą głosowali na mnie, na moją pracę. Zespół, który ze mną idzie jest dobry i pracowity. Powiedziałabym nieprawdę jakbym powiedziała, że nie zdarzają się inne jednostki. One muszą się ze mną pożegnać. Czasem kogoś bardzo lubię, ale jak on pracuje poniżej oczekiwań, dla takiej osoby nie ma miejsca.