Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z kandydatką PiS na prezydenta Krakowa, Małgorzatą Wassermann.

 

Wczoraj po raz pierwszy spotkali się na debacie Radia Kraków wszyscy kandydaci na prezydenta Krakowa. Jakie wrażenia?

- Myślę, że krakowianie mogli zobaczyć jak każdy kandydat się zaprezentuje. Pytania były podobne, bo problemy w Krakowie są podobne. Nie da się ukryć, że trapi nas smog, korki, chaotyczna zabudowa, brak miejsc w przedszkolach i żłobkach i tak dalej. Ostatnie tygodnie pokazały, że ja mam na to receptę, mam siłę i werwę. Czas zmienić Kraków na szybciej się rozwijające się miasto.

 

Jakie ma pani plany na te najbliższe 16 godzin kampanii?

- Dzisiaj, zgodnie z tradycją, zamkniemy kampanię. Nie oznacza to końca naszej aktywności, ale taka jest tradycja w PiS. W ostatnim dniu podsumowujemy wszystko. Następnie wyjdziemy na miasto do krakowian. Będziemy przekonywać nieprzekonanych. Pokażemy jeszcze nasz program. Jest przewidziana aktywność do wieczora. Potem dla niektórych będzie odpoczynek. Dla mnie oznacza to pracę nad komisją Amber Gold. Poczekam co krakowianie zdecydują.

 

Jak było z tym docieraniem do krakowian? Mówiła pani w wywiadach, że nie zawsze udało się wynająć w mieście salę na spotkanie z mieszkańcami.

- W większości przypadków odmawiano nam wynajęcia sali. Radziliśmy sobie. Nigdy nie byliśmy w kościele, miejscu świętym. Byliśmy w salkach obok. Za to zostały uregulowane rachunki. To uczciwsze z mojej strony niż to, co dzisiaj robią radni sejmiku, którzy za pieniądze publiczne wydają gazetę promującą siebie. Ja za wszystko płacę pieniędzmi na kampanię. Cóż, takie prawa kampanii. Mam nadzieję, że krakowianie to zrozumieją i nasz program do nich dotarł.

 

Wspomniała pani, że dyskusja toczyła się w kampanii wokół kwestii jakości powietrza w Krakowie. Ten problem znowu nas trapi. Jaką ma pani receptę na to, żeby skłonić do współpracy okoliczne gminy? Gdy Kraków już się z tym upora, co w sytuacji, gdy wokół gminy nie będą widziały problemu?

- Jesteśmy w komfortowej sytuacji z uwagi na decyzję premiera Morawieckiego, który ogłosił program Czyste Powietrze dla całej Polski. Przeznaczył ogromne pieniądze. Nad realizacją programu czuwa jeden z najlepszych fachowców – Paweł Ciećko. Problemy trzeba zdefiniować, przeznaczyć środki i rozpisać program. Potem trzeba wprowadzić elementy kontroli. Dzisiaj jest dialog z połową gmin. Musi być dialog ze 180 gminami w okolicy. Być może nie wszyscy dobrowolnie będą chcieli walczyć ze smogiem. Te nowe rozwiązania rządu wychodzą nam naprzeciw. Mówimy o 2-3 latach i z problemem smogu się uporamy.

 

Elementem tej dyskusji powinno być także uregulowanie problemu, na który skarżą się mieszkańcy Nowej Huty? Co kilka dni, tygodni dochodzi do emisji z kombinatu. To zaczyna być poważnym problemem.

- Te emisje są pod nieustanną kontrolą. Służby WIOŚ działają, pobierają próbki. Nadzór sprawuje Generalny Inspektor. Te działania przyniosą efekty. Gdy dojdzie do przekroczenia norm, będą konsekwencje. Mam nadzieję, że zabezpieczenia kombinatu będą wystarczające i oni nie będą nas truli.

 

W czasie debaty mówiła pani, że Nowa Huta to zapomniane miejsce w Krakowie. Co zrobić, żeby skutki tych zaniechań ostatnich lat zmienić?

- Przeznaczyć na Nową Hutę więcej pieniędzy. Popatrzmy na budżet. Z roku na rok w dzielnicach pieniędzy było mniej. Jeżdżąc po Nowej Hucie widzę piękne zielone tereny, szerokie ulice, cudownych ludzi. Co z tego? Brakuje krawężników, oświetlenia, są przepełnione autobusy, tramwaje wymagające remontu. Przykładem jest tramwaj jadący od kombinatu, który zwalnia do 10 km/h z powodu jakości torów. Nowa Huta wymaga równego potraktowania i dokonania bieżących remontów, które są istotne dla mieszkańców. Musimy bronić Nową Hutę przed tym, co się stało z centrum Krakowa. Chodzi o betonowanie. Tam już doszło do kilku niekontrolowanych zabudowań. Zrobimy wszystko, żeby to się nie powtórzyło. Moi konkurenci zarzucali mi, że zagłosowałam za ustawą Lex Deweloper. To ta ustawa zmusza deweloperów, żeby przewidzieli miejsce na żłobek, przedszkole, szkołę podstawową, żeby była odpowiednia odległość do przystanku. Ustawa jest obwarowana wieloma czynnikami. Na to, żeby powstały bloki, musi się zgodzić Rada Miasta. Dużo do powiedzenia ma prezydent. Mądra rada i dobry prezydent są w stanie z tej ustawy zrobić świetne narzędzie do budowania dobrze skonfigurowanych osiedli. Przy tej ustawie nie będzie tłumaczenia jak do tej pory - „co ja mogę, przepisy są takie i mogę tylko zaklepać pozwolenie na budowę”.

 

Nową Hutę trzeba chronić przed ruchem turystycznym, czy upatruje pani w ożywieniu turystycznym tej części Krakowa szansy?

- Chciałabym, żeby Nowa Huta się ożywiła gospodarczo. To jednak nie jest tylko turystyka. W Nowej Hucie jest wiele lokali użytkowych, które stoją puste. Czynsze są bardzo wysokie. Trzeba popatrzeć na tych ludzi tak, że oni muszą wykonać remonty. Nieraz te lokale to piwnice. Trzeba dla nich zaproponować preferencyjne stawki czynszowe. Może na czas remontów i rozkręcenia interesów zwolnienie? Nowa Huta potrzebuje też nowego konsumenta. Nowa Huta powinna wrócić do czasów świetności, kiedy szkolnictwo zawodowe było na bardzo wysokim poziomie, żebyśmy przenieśli część filii naszych wyższych szkół do Nowej Huty. Za tym pójdą studenci, rozwój gospodarczy, wynajem mieszkań. To ożywi Nową Hutę. Ona niewiele potrzebuje, żeby być wspaniałym miejscem do życia.

 

Jeśli mowa o ładzie przestrzennym to jednym z momentów, w którym doszło do poważniejszego zwarcia między panią a prezydentem Majchrowskim, była kwestia terenów byłej dzielnicy Wesoła. Zarzuciła pani prezydentowi, że on przypomniał sobie o tym terenie dopiero przed wyborami.

- To prawda. Ten problem jest znany w Krakowie od prawie 2 lat. Szpital prosił o pomoc wszystkie instytucje - prezydenta, marszałka, wojewodę i posłów krakowskich. Tej pomocy nie uzyskał. Ja podejmowałam różne próby, żeby Skarb Państwa przejął te tereny. W budżecie państwa nie było takich wolnych środków. Rozmawiamy o 400 milionach. Dlatego Szpital Uniwersytecki miał jedną alternatywę – wystawić nieruchomość na sprzedaż. Kupiliby to deweloperzy i zrobiliby tam bloki w maksymalnym zagęszczeniu. Ja znalazłam zainteresowanego inwestora, który nie chce tam bloków, chce zieleni. Ma tam powstać sala kongresowa, której w Krakowie brakuje. Ma pomysł na to, żeby tam powstała infrastruktura, miejsca parkingowe. W projektach, które tam proponowano, wszystko ma być pokryte zielenią. To miejsce musi zachować swój piękny walor. Nie ma jednak świętego Mikołaja, który znajdzie 400 milionów i urządzi tam park. Z tego co wiem, ze strony prezydenta Majchrowskiego żadna konkretna oferta nie padła. On zadeklarował chęć rozmów w okresie 3 tygodni przed wyborami. To pokazuje intencje. Jakby były inne, niech prezydent pokaże gdzie ma wolne 160 milionów, bo o takich środkach mówimy do końca tego roku.

 

Jaką widzi pani szansę na rozwiązanie komunikacyjnych problemów Krakowa do czasu, kiedy nie powstanie metro? To inwestycja na lata. Do tego czasu mieszkańców przybywa, ale tramwajów i autobusów nie.

- "Na już" jest kolej aglomeracyjna – szybka, bezpieczna, nietrująca powietrza. Mamy pomysł na nowe połączenia tramwajowe. W niektórych miejscach jest to obiecywane. Tak jest na przykład w Mistrzejowicach, ale nie można się tego doczekać. Rozmawiamy o utworzeniu miejsc do parkowania na obrzeżach miasta. Jestem pewna, że uda się dojść do porozumienia z gminami ościennymi, żeby one przeznaczyły swoje tereny na parkingi park&ride. Jestem przeciwna zakazom. Chciałabym, żeby mieszkańcy mieli dobrą ofertę komunikacyjną. Oni muszą zostać zachęceni do zostawienia samochodu i skorzystania z komunikacji. Dzisiaj miasto im zabrało miejsca parkingowe.

 

Jakiego wyniku w niedzielę się pani spodziewa? Z jakiego pani będzie zadowolona?

- Będę zadowolona z wygranej, ale zdaję się na krakowian. Przyjmę każdą decyzję.