Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z dr Michałem Kudłaczem z katedry gospodarki i administracji publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego.

Powstał ranking najbogatszych samorządów w Polsce. Autorem rankingu jest profesor Paweł Swianiewicz, doradca prezydenta RP. Czytamy tak, ze Kraków jest trzecim najbogatszym miastem w Polsce a Małopolska jest najbiedniejszym województwem. Jak to interpretować?

- Na pewno zaskakuje. Powiem tak, że bardzo szanuje profesora, który jest uznanym autorytetem w sprawie finansów, ale generalnie należytego rodzaju badania w jakiś sposób traktować jako uproszczony model. Prowadzę badania dotyczące analizy potencjału gmin i zastosowana metodologia jest ciekawa, ale nie oddaje specyfiki Małopolski. Ona polega na tym, że jesteśmy ludnym regionem a wskaźnik jest wskaźnikiem per capita. To promuje województwa mniej ludne, które mają niższy przyrost naturalny. Drugi element, nie mam dowodów, ale mieszkańcy Małopolski są bardzo zaradni, ale ona nie jest odnotowywana przed dane.

Czyli są zaradni poza wiedzą urzędu skarbowego?

- Tak. Poziom dobrobytu nie jest niższy.

Jest wyższy?

- Pewnie tak. To są dwa elementy o których chciałem powiedzieć. Ten model może nie oddawać specyfiki Małopolski. To nie znaczy, że to nie jest ostrzeżenie, żeby się przyglądnąć genezie tego problemu.

Jakby pan szacunkowo miał umieścić Małopolskę na mapie to bylibyśmy w środku czy na początku?

- Trudno powiedzieć. Pytanie brzmi jaki wskaźnik byśmy przyjęli. Alfabetycznie czy ekonomicznie? Jakie wskaźniki? Bardzo dobrym podziałem historycznym Polski jest podział mityczny na Polskę A i B. Mówimy o ścianie wschodniej, która ma się gorzej. To fakt. Pogłębiły to zabory. Te województwa maja się gorzej. Warto pamiętać, że podział zaczyna się w Małopolsce wschodniej. Wschód ma się gorzej niż zachód Małopolski.

Czyli mamy Małopolskę A i B?

- Tak. Podział można zachować.

Za tym stoją czynniki kulturowe czy infrastrukturalne? Ciągle na przykład droga z Brzeska do Nowego Sącza jest w fazie zamysłów a nie ma realnego wylewania asfaltu.

- Wielokrotnie debatowałem na ten temat. Wiem o tym, że to jest priorytetowe działanie władz. To działanie numer jeden dla sądeczan. Z całą pewnością podział na miejsca bardziej i mniej uprzywilejowane polega na tym, że musi być infrastruktura. Dzisiaj istniejemy w sieciach. Albo jesteśmy podłączeni albo wykluczeni. Dystans będzie się pogłębiał. Nowy Sącz i okolice, nie chcąc być wykluczonym, musi mieć drogę. Dzisiaj tak jest. Żeby podróżować trzeba skorzystać z Balic albo Pyrzowic. Nie ma możliwości, żeby sądeczanin wstał ze swojego łóżka, pojechał do pracy do Krakowa i wrócił. To oznacza, że Sącz nie korzysta z Krakowa i odwrotnie. Kraków jest węzłem przepływu kapitału i ludzi.

Kraków jest trzecim najbogatszym miastem w Polsce wedle tych badań. To chyba dobra informacja?

- Tak. Pierwsza jest Warszawa, nie ma o czym mówić. Ona jest najsilniejsza.

Ale drugi jest Wrocław.

- Miałem okazję niedawno analizować potencjał gospodarczy Krakowa i przyglądnąłem się temu. Mówię, że Kraków nie wykorzystuje swojego potencjału. Kraków nie jest słabszy od Wrocławia.

Mówi pan o potencjale intelektualnym czy finansowym?

- Każdym możliwym. Potencjał Krakowa, na który prezydent Krakowa nie ma wpływu, to marka Krakowa. Chodzi o to, że studenci, którzy przyjeżdżają do Krakowa jadą z całej Polski. Warszawa nie ma gorszych uczelni. Dlaczego tu jadą? Bo to miasto ludzi młodych a ta decyzja podejmowana w wieku nastoletnim jest niebagatelna. Duża część osób, która kończy studia w danym miejscu, tam zostaje. Mamy zasób kapitału ludzkiego. Nie mam wątpliwości, że wojna, która się będzie toczyła między miastami to wojna demograficzna. Wygra ten, kto przyciągnie do siebie młodych ludzi z wykształceniem. Potężna rzesza, która wyjechała do Wielkie Brytanii to zasób. Matki wolą tam rodzić. Zasobem Krakowa są młodzi ludzie.

Jest problem w Tarnowie. Tam mieszkańców jest coraz mniej. Jest nawet groźba, że niedługo tarnowianie wybiorą burmistrza a nie prezydenta. Czy pieniądze zainwestowane w infrastrukturę pomagają rozwojowi czy jest odwrotnie? Może to nie jest autostrada do Tarnowa, ale z Tarnowa.

- Miałem okazję debatować w Tarnowie. Miałem wrażenie, że Tarnowianie mają problem ze zdefiniowaniem swojej tożsamości. Świadomość braku świadomości jest cenna. Cykl debat, który się rozpoczął powinien doprowadzić do tego, że Tarnów się sprofiluje. Przede wszystkim sądzę, że wzorem może być miasto Niepołomice. Rozmawiałem kiedyś z burmistrzem Niepołomic. On mówił, że rano korek jest do Krakowa i z powrotem. Życzę tego samego Tarnowowi.