Zapis rozmowy Jacka Bańki z szefem krakowskiej Rady Miasta, Bogusławem Kośmiderem.

Spodziewa się pan trupa w szafie w związku z rozliczeniami w sprawie Igrzysk?

- Nie wiem. Czas pokaże. Niewątpliwie to trzeba podsumować i zamknąć. Myślę, że komitet działał maksymalnie ostrożnie i niewłaściwych rzeczy nie zrobił, ale warto to sprawdzić.

Wczoraj prezydent Majchrowski mówił, że nie może być mowy o karze umownej od szwajcarskiej firmy, ale chyba możemy się spodziewać procesu?

- Może i możemy, ale z mojego doświadczenia wiem, że takie firmy wolą to załatwiać polubownie. Oni chcą mieć jeszcze kiedyś klientów. Tu się można porozumieć.

Jeśli wzięlibyśmy pod uwagę proces albo te 10 milionów za prowadzenie biura i doradztwo, to po zakończeniu tych rozliczeń ktoś powinien za to odpowiedzieć personalnie?


- Czas pokaże. Najpierw trzeba oddzielić emocje od faktów i dopiero wtedy mówić. Tu jest atmosfera sensacji i drugiego dna. Poznajmy fakty to będziemy mówili o skutkach. Faktów jeszcze nie znamy. Na razie potrzebujemy więcej racjonalizmu.

Czyli drugiego dna pan nie dostrzega, mimo że niesmak jest? Wczoraj nie było pani Sroki.

- To jest tak, że jak zamyka się pewną rzecz to powinni być ci, którzy byli przy otwarciu. Mówi się, ze porażka jest sierotą i to było widać.

Jak pan sobie tłumaczy słabe zainteresowanie krakowian budżetem obywatelskim? Mamy około 30 wniosków, w Warszawie jest ponad 2000.

- Już mamy około 50 wniosków. Proszę zobaczyć, że mamy jeszcze prawie tydzień. Wolałbym to komentować po tym czasie. W ostatnich dniach w Krakowie wiele się działo na rynku spraw obywatelskich. Cała energia poszła w referendum. Rozmawiam z ludźmi, którzy robili budżety w zeszłym roku. Oni są optymistami. Mówię o szefach dzielnic. Może się jednak okazać, że będzie teraz mniej projektów. Ludzie ci sami, reklama jest większa a efekty? Zobaczymy, poczekajmy kilka dni. To też nie jest wyścig. To jest coś co nas różni od innych miast. W Łodzi ludzie mieli większa otwartość, nie szukali problemów, że jest za mało. To było szukanie jak najlepszych efektów.

W pana ocenie sam prezydent i magistrat wystarczająco się zaangażowali w tę sprawę?

- Na pewno więcej niż w zeszłym roku. Wtedy robiły to tylko dzielnice. Teraz był list do mieszkańców, ale to nie wszędzie zadziałało. Jakby to wszędzie doszło to by było lepiej. Zastanawialiśmy się nad kwotami na promocję budżetu. Przeznaczyliśmy 6,7%. Może w tym jest problem, że wiele osób nie wie?

Kilka tygodni temu w Tarnowie byłem świadkiem rozmowy nauczyciela z uczniami o budżecie obywatelskim. Może zabrakło takich działań? Może pan powinien pójść do szkół?

- Ja byłem w szkołach, dzielnicach, na spotkaniach. Było 70-kilka spotkań. Byłem na lekcjach, na spotkaniach młodzieżowej rady Krakowa.

To może zabrakło prezydenta?

- Jeszcze się sprawa nie skończyła. To nie jest wyścig. Nie szukajmy ofiar. Sprawa nie jest zakończona a my szukamy winnego i się z tego cieszymy. Poczekajmy, moim zdaniem to co się dzieje w Krakowie pokazuje, że za dużo rzeczy było naraz.

Krakowska PO nadal czeka na swojego zbawiciela, który godnie przegra z prezydentem Majchrowskim?

- Czekamy na prawybory. One niedługo zostaną ogłoszone.

Są dwa nazwiska? Bogusław Sonik i Małgorzata Jantos?

- Może będzie więcej? Mamy czas. Forma wyłonienia kandydata będzie oryginalna i rozwijająca. Jest coraz więcej takich działań. To będzie święto demokracji w PO.

Jak sobie przypomnimy to co się działo cztery lata temu i dyskusję Stanisława Kracika i Jacka Majchrowskiego na wałach podczas powodzi to wtedy kampania trwała już w najlepsze. Teraz mamy połowę czerwca i nic.

- Trochę trwa. Niedawno były eurowybory i one pokazały, że geografia wyborcza trochę inaczej wygląda. Myślę, że wiele osób próbuje to przeanalizować. Sam budżet obywatelski to projekt rozpoznania sprawy dla kandydatów. Podskórnie wiele się dzieje.

Kto poza Bogusławem Sonikiem?

- Myślę, że pani Jantos. Czas pokaże innych kandydatów.

A senator Klich? Co pan na to?

- To dobry kandydat, ale on ceni sobie własne działania. On się na to ukierunkował, ale byłby dobrym kandydatem.

Jest brany pod uwagę?

- To od niego zależy.

Co mówi senator Klich?

- Proszę jego zapytać.

Pytamy. On krytykuje sposób zarządzania miastem, ale deklaracji nie ma.

- Każdy prowadzi własna analizę. Są ludzie, którzy się czują lepiej w innych działaniach. Zobaczymy. Wszystko przed nami.

To byłby dobry kandydat?

- Tak. To byłby kandydat, który ma wymiar ogólnopolski, był ministrem obrony narodowej. Jest to także kandydat krakowski, który jest obecny na politycznym rynku Krakowa. Jest znany i poważany.

Pozostaje pytanie co będzie z senatorem Klichem jakby przegrał. Czy warto takie ryzyko ponieść?

- To każdy musi sam sobie odpowiedzieć na takie pytanie.