Z dr. Markiem Dąbrowskim z katedry makroekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego rozmawiał Jacek Bańka.


Powinniśmy się cieszyć, że spadają ceny?

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to pomyślna okoliczność. Skoro możemy pozwolić sobie na zakup większej ilości towarów i usług. Ale musimy też pamiętać, że zyski przedsiębiorstw kurczą się w takiej sytuacji. Nie możemy się spodziewać korzyści netto dla gospodarki. Co więcej, oczekiwałbym, że tempo wzrostu wynagrodzeń ulegnie zahamowaniu.

Każdy z nas to odczuje?

Tak. Deflacja ma inne następstwa. Nasze zobowiązania wyrażone są w złotych. Jeżeli ktoś ma kredyt w złotych, np. na 100 tysięcy, a ceny zaczną spadać i w ślad za nim wynagrodzenia, to kredyt realnie zacznie się zwiększać. Należałoby pomyśleć o pewnych środkach zaradczych, takich jakie posiada Rada Polityki Pieniężnej. Myślę tutaj o stopach procentowych. Rada Polityki Pieniężnej nie lubi inflacji. Jest skłonna podnosić stopy procentowe, gdy mamy sygnały z gospodarki o wzroście poziomu cen. Wydaje się, że Rada wykazuje zaskakująco niską awersję do deflacji.

Z jednej strony deflacja, z drugiej embargo nałożone przez Rosję.

Pamiętajmy, że deflacja ma dwie przyczyny. Spowodowana jest słabym popytem albo nadmierną podażą. Mamy dużo towarów, które nie mają nabywców, w związku z tym ceny też będą ulegać obniżeniu. W tej sytuacji mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Redukcja stóp procentowych mogłaby wpłynąć na kurs walutowy, ale pamiętajmy też, że NBP może wykorzystywać inne instrumenty oddziaływania na kurs walutowy – np. rezerwy dewizowe. Te są na dużym poziomie. Sam prezes NBP zwraca uwagę, że tak wysokie rezerwy dewizowe nie są korzystne.

Sądeccy przewoźnicy też narzekają na skutki embargo. Alarmują, że w związku z zamykającymi się rynkami handlu, część ich firm może zbankrutować.

Deflacja nie jest niczym korzystnym dla przedsiębiorstw. Będzie prowadzić do redukcji zysków, bo przecież wynagrodzeń w prosty sposób ograniczyć się nie da. Trzeba byłoby umowy renegocjować. Można co najwyżej nie podnosić wynagrodzeń. Warunki deflacji zyski i tak będą się kurczyć, bo mamy spadające przychody i stałe koszty, przynajmniej płac. Zatem to nie jest korzystna sytuacja dla przedsiębiorstw, a w dłuższym czasie dla całej gospodarki. Przecież sektor kreuje aktywność gospodarczą i dochód.

Jednocześnie mamy dobre wiadomości co do stopy bezrobocia. Bezrobocie spada, także w Małopolsce. Ale wszystko to są dane za ubiegły rok.

Trudno prognozować. Na razie bezrobocie jest na stosunkowo niskim poziomie. Można mieć jednak pewne obawy, czy on jesienią i w zimie ten wskaźnik się nie zwiększy, co łączy się z sezonowością. Ale łączy się i z tymi wydarzeniami w Europie. Nie myślę tylko o Rosji. Okazuje się, że przede wszystkim w Niemczech koniunktura nie jest tak silna, jak się wydawało wcześniej. Ta gospodarka choć, cały czas jest lokomotywą strefy euro, też ma kłopoty. Tendencje deflacyjne, które są w Polsce, są widoczne także w Europie. Nie tylko w takich krajach jak Francja, ale i na południu Europy: Hiszpanii, Portugalii, Włoszech. Ceny albo spadają albo są na stabilnym poziomie od dłuższego czasu. Podobnie obserwuje się coraz niższą inflację w Niemczech. Nie możemy liczyć, że w średnim okresie tę sytuację gospodarczą w Polsce może ratować dobra koniunktura w strefie euro. To też przemawia za redukcją stóp procentowych.

Stoimy więc wobec kolejnej fali kryzysu czy do tej przepaści jeszcze daleko?

Z dnia na dzień nic się nie stanie, ale trzeba myśleć perspektywicznie i nie patrzeć na to, że wzrost gospodarczy jest powyżej 3 proc. Trzeba patrzeć dalej i podjąć działania stymulujące gospodarkę i zapobiegające nawrotowi kryzysu. Nie tylko w Polsce, ale i w strefie euro. Europejski Bank Centralny coraz aktywniej skłania się ku niekonwencjalnym narzędziom polityki pieniężnej. Stopy procentowe są na niskim poziomie, bliskim zera.