Zmiana przepisów spowodowała masową wycinkę drzew na prywatnych posesjach, posłowie PiS zapowiedzieli nowelizacje ustawy. Swoje propozycje zmian w przepisach zgłosili już posłowie PO.


 

Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką PiS, Anną Paluch.

 

Na następnym posiedzeniu Sejmu mają państwo zaproponować swój projekt ws. zmiany liberalnych przepisów dotyczących wycinki drzew. Co planują państwo zmienić?

- Zastanawiamy się nad tym. Zmiany muszą być rozważone. Pośpiech nie jest wskazany. Każdą zmianę trzeba przemyśleć.

 

Poseł Stanisław Gawkowski, szef sejmowej komisji ochrony środowiska mówi, że trzeba przywrócić ustawę do kształtu sprzed 1 stycznia. Część samorządowców - na przykład Krzysztof Iwaniuk, wiceprzewodniczący Zarządu Związku Gmin Wiejskich RP – mówi, żebyśmy nie wylewali dziecka z kąpielą i nie wracali do poprzednich przepisów, które były złe i uciążliwe. Jak powinien wyglądać złoty środek?

- Oczywiście. Przepisy w ogólnym wydźwięku są dobre. Nareszcie skończyła się udręka właścicieli działek. Oni, żeby cokolwiek wyciąć mieli przed sobą drogę przez mękę. Każde wycięcie wymagało decyzji organu gminy. Jak wskazują dane, ponad 95% decyzji w skali kraju było pozytywnych. Ta mitręga czekała organy gmin i mieszkańców i właścicieli działek. Ta mitręga powodowała, że ludzie się bali sadzić drzewa, bo znali trudności przy wycięciu. Większy problem był z działkami rolnymi. Rolnik nawiązał umowę dzierżawy na nowy teren, który nie był używany przez 20 lat, zarósł samosiejkami i rolnik miał zapłacić za przygotowanie działki 50 tysięcy. On dziękował za to. Takie właśnie sytuacje rozwiązała nowelizacja z 16 grudnia.

 

 

Ale wydaje się, że z tej urzędniczej mitręgi wpadliśmy w kolejną skrajność, kiedy drzewa są ścinane masowo. Co sądzi pani o propozycji urzędników krakowskiego magistratu? Oni twierdzą, żeby na wzór prawa budowlanego ustanowić zasadę milczącej zgody. Właściciel zgłasza chęć wycięcia drzew, jeśli gmina w ciągu 21 dni nie wyrazi zastrzeżeń to może to zrobić.

- Można rozważyć taką propozycję. Ona ma dobre i złe strony. Gmina będzie miała rejestr takich miejsc, ale z drugiej strony zostaje obowiązek na właścicielu. Nasza zmiana prowadzi do tego, że tereny zakrzaczone o powierzchni do 25 metrów nie wymagają decyzji, powyżej tego musi być decyzja, ale opłaty są od 50 metrów. Podobnie z drzewami. Podwyższył się obwód drzew, od których należy wydać decyzję. Dla drzew szybkorosnących to metr, dla pozostałych to 50 centymetrów. Do tego nie trzeba wydawać decyzji. Powyżej wydaje się decyzję, opłaty się nalicza od 1,20 metra dla szybkorosnących i 80 centymetrów dla innych. Poluzowaliśmy reguły. Ta awantura to warszawskie spécialité de la maison. Nikt nie zmienił artykułu 78. ustawy, który stanowi, że Rada Gminy jest zobowiązana zakładać i utrzymywać w należytym stanie tereny zielone. Jak pani Gronkiewicz-Waltz pozbyła się pod urzędem dzielnic Śródmieście terenu zielonego to niech się zastanowi nad postępowaniami reprywatyzacyjnymi. To jest źródło tych kontrowersji.

 

Trzeba też przyznać, że o sprawie mówimy od kilku tygodni, mamy przykłady krakowskich wycinek. Jak pani ocenia inicjatywę posłów Nowoczesnej, którzy zwrócili się do CBA o zbadanie przebiegu procesu legislacyjnego tej nowelizacji? Pani na każdym etapie tych prac była. Dostrzega pani jakieś wątpliwości w tej pracy?

- Żyjemy w kraju demokratycznym, opozycji wolno wszystko. Proszę uprzejmie. Niech CBA to bada. Natomiast byłam sprawozdawcą tego projektu ustawy. To był projekt poselski, pierwsze czytanie było 14 grudnia. Była pogłębiona dyskusja i analiza zapisów. 16 grudnia zostało to uchwalone. Ten projekt w terenach mniejszych, rolniczych został powitany z radością. Miałam wpisy na Facebooku, że nareszcie ktoś pomyślał o ludziach i tak trzymać. Takie były reakcje ze strony ludzi mieszkających na terenie miast i wsi. Może być próba wykorzystania tych przepisów. Jest zapis, że z działki prywatnego właściciela można usunąć drzewa na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej i na cele przywrócenia do użytkowania rolniczego. Trzeba iść tą droga. W ewentualnej nowelizacji trzeba iść w tym kierunku, żeby zagwarantować dochowanie tego przepisu. Widać, że w większych miastach przepis może być wykorzystany, żeby działkę ogołocić z drzew i sprzedać deweloperowi. Niekontrolowana deweloperka to zmora Krakowa, Warszawy i innych miast.

 

Co miał na myśli prezes Jarosław Kaczyński kiedy mówił o możliwym lobbingu w przypadku tej ustawy? Pani pewnie miała okazję rozmawiać o tym z prezesem PiS.

- To relacja jednego z posłów o spotkaniu. Nie przywiązywałabym wagi. Nie sądzę, że to wierna relacja.

 

Ale prezes Kaczyński nie zdementował tej relacji.

- Jest tyle różnych słów, które by miał dementować... To kwestia świeża, o której ludzie nie zagłębiający się nie wiedzą. W klubie trzeba porozmawiać jak przystąpić do zmian. Jest szansa, żeby te próby nadużywania ustawy uciąć. To nadużywanie dobrych przepisów.

 

Zakończyły się konsultacje społeczne ws. rozporządzenia ministerstwa energii, które określa normy jakości dla paliw stałych. Zdaniem aktywistów z Polskiego Alarmu Smogowego przepisy zostały napisane tak, żeby umożliwić sprzedawanie węgla najgorszej jakości do gospodarstw domowych. Jest jakaś możliwość prawnego zagwarantowania, żeby muły i floty w następnym sezonie grzewczym nas nie truły?

- Muły i floty to coś, co wykorzystują duże spalarnie przemysłowe.

 

I one dysponują elektrofiltrami.

- Te spalarnie mają najwyższej jakości koły, świetne filtry. One nie są źródłem emisji. Tym źródłem powodującym niebezpieczeństwo dla mieszkańców są kotłownie domowe. Trudno zakazać sprzedaży takiego artykułu, bo mogą to lekceważyć właściciele prywatnych kotłowni. To pole do popisu dla samorządu gminnego. To wójt, burmistrz i prezydent ma środki i obowiązki. Takie rzeczy powinny być egzekwowane przez gminę.

 

Nie obawia się pani, że od 1 lipca obowiązujące w Małopolsce prawo uchwały antysmogowej, które zakazuje używania do palenia w domu odpadów węglowych, będzie prawem bardzo trudnym do wyegzekwowania?

- Trudnym, ale możliwym. Prezydent Majchrowski ma straż miejską. Oni potrafią ścigać każdy samochód, który wystaje poza linię. Dwie kadencje byłam gminną radną. Często wójtowie, prezydenci i burmistrzowie wykonują kompetencje, które nie spodobają się mieszkańcom. Trzeba to robić. Wtedy stan powietrza się poprawi.

 

Dzisiaj Tłusty Czwartek. Będzie pączek ponad podziałami, który marszałek zaproponuje wszystkim posłom czy będą się państwo raczyć pączkami w gronie klubów parlamentarnych?

- Tradycja ostatnich 8 lat pokazuje, że będzie to w siedzibach klubów. U nas zawsze pojawiały się piramidy pączków. Kto miał chęć ulegać tradycji to miał okazję. Na sali sejmowej nikt się raczej nie posila pączkami. Każdy klub będzie sobie urządzał pączkowe uczty we własnym zakresie.