Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Anną Paluch.

 

Nie będzie podwyżek cen energii elektrycznej – zapowiedział wczoraj premier Mateusz Morawiecki. Jak długo uda się przeżyć bez podwyżek? Ceny energii nagle nie spadły. Mówimy oczywiście o indywidualnych odbiorcach.

- Mówimy o indywidualnych odbiorcach. Jeśli premier zapowiedział, że podwyżek nie będzie to tak się stanie. Trzeba pamiętać, że ceny energii to jest funkcja wielu zmiennych. Chodzi o to, że w ceny wliczają się też takie kwestie jak konieczność opłacenia emisji dwutlenku węgla. To wynika z polityki unijnej. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy z 5 euro za emisję tony dwutlenku węgla, cena wzrosła do 20 euro. Pakiet klimatyczny zachwalał Donald Tusk. Po latach mamy weryfikację.

 

Nie jest to tylko przesuwanie nieuchronnych podwyżek? Polska energetyka nie zmieni się w rok czy pięć lat. Mamy rosnące ceny węgla i rosnące ceny emisji dwutlenku węgla.

- Jest jeszcze jednak kwestia. Nie jest tak, że wykorzystujemy każdą okazję do przyłożenia poprzednikom, ale jak byliśmy w opozycji, pytaliśmy dlaczego rząd nie przeprowadza inwestycji początkowych. Zasobów węgla mamy na 200 lat, ale otwarcie nowych zasobów wymaga inwestycji. Odkąd rządzimy, udostępniamy złoża węgla. To działania techniczne – otwarcie nowych ścian. Inni wydobywcy skorzystają na tej zwyżce. Ceny węgla raz są wyższe, raz niższe. Przez zaniechania poprzedniej ekipy, my z tego nie skorzystamy. Co do przestawienia gospodarki, Polska w ciągu ostatnich 29 lat o kilkanaście procent zredukowała oparcie na węglu. Mieliśmy 90-kilka procent, teraz 80-kilka. Prace dalej są prowadzone. To wymaga czasu, spokoju i dalekosiężnego spojrzenia.

 

Jak jest z tym węglem. Powiedziała pani, że potrzeba zwiększenia wydobycia...

- Chodzi o udostępnienie tego co mamy. Skoro nasze elektrownie są węglowe, nikt z roku na rok nie zmieni całej struktury energetycznej. Było to wiadomo wiele lat temu. My wtedy przypominaliśmy, że trzeba udostępniać nowe zasoby.

 

Mamy też zapowiedź budowy nowej elektrowni węglowej w Ostrołęce. Zatem dalej stawiamy na to samo źródło energii.

- Chodzi o to, że gaz, do którego tak zawzięcie dążył poprzedni rząd, uzależnia nas od dostaw z Rosji. My wykonaliśmy wielką pracę, żeby umożliwić przed 2020 rokiem zwiększane przepustowości gazoportu, przeprowadzanie gazu z Danii i rozprowadzanie go po Polsce. My podejmujemy zdecydowane wysiłki, żeby zdywersyfikować sposób zasilania energetycznego. Wszystko wymaga czasu. Katowice, tam gdzie jest COP24, to miejsce, które obrazuje udany sposób działań przekształcających. Gospodarka się rozwija. Ludzie pracujący przy wydobyciu węgla, znajdują prace w innych sektorach gospodarki.

 

Na COP24 minister Emilewicz mówiła, że moglibyśmy stawiać na energetykę prosumencką. Co pani na takie rozwiązania?

- Oczywiście, ale to nigdy nie będzie w miksie energetycznym. Kilkanaście dni temu ministrowie pokazywali strukturę naszej energetyki. Energetyka prosumencka nigdy nie będzie głównym źródłem w bilansie. Tym będzie węgiel przynajmniej przez najbliższe 30 lat. Rozwijamy działania w kierunku budowy odnawialnych źródeł energii. Od lat wiadomo, że w pasie przybrzeżnym na Bałtyku powinny powstawać farmy wiatrowe. Nie w terenach osiedleńczych, ale na wybrzeżu. Tam jest bryza, można stawiać elektrownie. To sposób, żeby w bilansie znaleźć źródła odnawialne. Mówimy o energii wodnej, ale taką mamy strukturę, że to nigdy nie będzie główne źródło. O kilka procent można jednak to zwiększyć. Energetyka sieciowa ma jeden plus. Unikamy strat energii przy przesyle. Rzadka sieć wielkich elektrowni powoduje straty. Duża ilość małych źródeł zmniejsza straty. System jest stabilniejszy.

 

Jeszcze dwie sprawy związane z energetyką i podwyżkami. Premier zapowiada, że podwyżek nie będzie dla gospodarstw domowych i małych i średnich przedsiębiorstw...

- Tak. To przedsiębiorstwa w większości nasze, polskie.

 

Co ze spółkami komunalnymi? Prezydent Tarnowa mówił, że samorządy też oczekują rekompensaty. Trzeba będzie więcej zapłacić za energię, co odbije się na kieszeniach mieszkańców.

- Spółki samorządowe powinny wglądnąć w swoje koszty, samorządy powinny przejrzeć koszty. Nie wiem, czy w energetycznych i ciepłowniczych jest podobne, ale przy prawie wodnym analizowaliśmy podwyżki cen wody dla mieszkańców. Bez uzasadnienia w ciągu kilku lat podniesiono cenę wody o kilkadziesiąt procent. Jest pole do popisu, żeby pilnować cen. Wiele podwyżek da się uniknąć jeśli prezydenci miast mocniej się przyglądną własnej spółce.

 

Istnieje też obawa, że Komisja Europejska potraktuje rekompensowanie wzrostu cen energii jako niedozwoloną pomoc publiczną dla spółek energetycznych.

- Dlatego trzeba działać ostrożnie. Są przepisy o pomocy publicznej. Trzeba to respektować. Nastawiamy się bardziej na rodzime, małe firmy i prywatnych odbiorców.

 

W tle tej dyskusji jest problem walki z niską emisją. Od 3 miesięcy mamy program Czyste Powietrze. Ma on w ciągu 10 lat pochłonąć aż 103 miliardy złotych. Jakie będą źródła finansowania tego programu? To olbrzymia suma.

- Tak, ale to jest na 10 lat. Ten program wychodzi dla najuboższych. Rok temu premier mówił o ubóstwie energetycznym. To dotkliwe. Wiele osób mieszka w starych budynkach. Ten system działań, który proponujemy… Sama uczestniczyłam w wielu spotkaniach. Ludzie są zainteresowani. Dwa tygodnie temu była informacja o tym, że 70 tysięcy osób się zalogowało w systemie i spłynęło około 10 tysięcy wniosków. To działania komplementarne. To pozwoli się z tym zjawiskiem ucieczki energii zmierzyć. To wycieplenie, wymiana stolarki drzwiowej i okiennej. Do tego wymiana źródła ciepła. To bardzo dobry program. On pozwoli zmniejszyć straty energii. Co do źródeł finansowania to już to trwa. Procedura jest taka, że każdy musi się zapoznać z programem i zastanowić się, co jest jego najważniejszym problemem. Muszą być efekty programu, czyli mała przepuszczalność energetyczna, żeby nowe źródło energii nie doprowadziło do bankructwa beneficjenta. Można wymienić źródło na gaz, ale jak budynek nie będzie wycieplony, nie wystarczy na paliwo.