Józafat Dumanowski

Marta Szostkiewicz: Nie rozstrzygając do końca o tym, czy Jozafat Dumanowski rzeczywiście był najwybitniejszą postacią XIX-wiecznego Krakowa, chciałabym zapytać pana profesora jako historyka właśnie: Jak często zdarza się panu, snuć alternatywne scenariusze historii? Właśnie takie co by było gdyby, tak jak dzieje się właśnie z Jozafatem: książę Adam Czartoryski został królem małego krakowskiego państwa, Słowacki zajmował się tutaj raczej instrumentami finansowymi grając na giełdzie zamiast układać strofy „Króla Ducha”, itd., itd... Gdyby wszystko było inaczej.

prof. Tomasz Gąsowski: Pokusa jest ogromna. Można powiedzieć, że jest to coś, co historyka drąży przez cały czas jego pracy. My jako profesjonalni historycy, jesteśmy uprawnieni, aby takie pytania stawiać, natomiast gorzej jest z udzielaniem na nie odpowiedzi. Tutaj dużo większą łatwość mają ludzie, którzy nie są skrępowani ramami warsztatu historycznego, którzy są pisarzami, dziennikarzami, czy po prostu ludzie mający dużą wyobraźnię, ponieważ tutaj można by powiedzieć „hulaj dusza, piekła nie ma”. Ta historia alternatywna jest taką dziedziną twórczości, tak to nazwijmy, która powoli toruje sobie drogę do tego, żeby funkcjonować w sferze kultury, natomiast niekoniecznie nauki. Historyk- muszę to powtórzyć raz jeszcze- jest zobligowany warsztatem do tego, aby wszystkie swoje tezy, czy nawet hipotezy, podpierać dającymi się w jakiś sposób zweryfikować argumentami, czy po prostu źródłami historycznymi.

- Tutaj jedynym naszym argumentem jest nasza ogólna wiedza o przeszłości plus wyobraźnia. Historycy rozróżniają dwa, albo nawet trzy rodzaje takich opowieści o przeszłości, które nie są taką ortodoksyjną, akademicką opowieścią o historii. Po pierwsze to opowieści fantazy, czy historical fiction, gdzie wszystko jest wymieszane. Druga rzecz to już jest historia alternatywna, tzn. przyjmujemy, że jest jakiś moment, w którym dzieje mogły się potoczyć inaczej. Historyk nie bardzo może na to odpowiedzieć, ale może odpowiedzieć ktoś, kto nie jest tymi regułami skrępowany. I wreszcie jest coś, co już warsztat historyka i pewna praktyka zaczyna dopuszczać, czyli pewna historia kontrfaktyczna. Ona jest ograniczona do tego, aby wskazać sam moment zwrotu, w którym historia mogła się potoczyć jednak inaczej.

Chciałabym zapytać o rolę przypadku. W naszej historii Jozafata Dumanowskiego, w którym Jozafat pisze sobie jakiś tekst, nie przeznaczony- przynajmniej intencjonalnie do druku w założonym przez niego Merkuriuszu Krakowskim. Ten tekst zostaje przypadkowo wydrukowany i staje się takim kołem zamachowym historii. Właśnie ten pomysł jego w tym tekście przedstawiony, aby książę Adam Czartoryski wrócił do Krakowa, wrócił na Wawel, został królem itd. spełnia się. Tekst wydrukowany przez przypadek...Jednak bardzo często historycy opowiadają się za analizą dziejowych procesów, że coś musiało się potoczyć tak a nie inaczej, bo demografia, bo gospodarka itd. A tymczasem jest ten moment, że coś się dzieje, albo coś się nie dzieje, ktoś ginie w zamachu, albo nie ginie, co jest absolutnym przypadkiem.

- Procesy dziejowe, polityczne, czy kulturowe zwłaszcza są ważne i według mnie są podstawą całego biegu dziejów, ale w tym biegu dziejów nie widzimy jedynie praw ekonomii, czy społecznych, ale widzimy ludzi. I widzimy nie tylko duże grupy ludzi, ale też jednostki. A to mogą być jednostki, które są zarówno wielkimi postaciami historycznymi, np. Napoleon, który się lepiej czuje, nie choruje pod Waterloo i dlatego skutecznej dowodzi, ale widzimy też jednostki całkiem przypadkowe, jak choćby Gawriło Principa, który nie zabija księcia Ferdynanda w czerwcu w Sarajewie - chybi, albo został przez tajną służbę aresztowany pół godziny przed zamachem. A więc takie wypadki mogły się z całą pewnością zdarzyć i się zdarzały. Takie sytuacje, w których jeden człowiek i pewne okoliczności, które związane są z jego wyborami mogą faktycznie odegrać rolę zwrotną. Ale czy one są w stanie zmienić bieg dziejów? Wyobraźmy sobie, że przywołany już przeze mnie Princip nie zabija arcyksięcia. Wtedy pojawili by się inni, ponieważ tendencja, żeby dokonać tego czynu nie znika.

To znaczy, że I wojna światowa wybuchła by tak czy siak.

- Pewnie w takich czy innych okolicznościach, być może trochę później, ale jednak by wybuchła.

Nasza historia Jozafata Dumanowskiego jest przykładem pewnego nurtu, który jest ostatnio w historii, a mianowicie oral history. To znaczy poważnego traktowania źródeł zapamiętanych przez zwykłych ludzi. To jest jak sądzę bardzo ciekawa rzecz, jak ta historia się odbija w pamięci i co jest prawdą, a co nią nie jest. Czy te wszystkie nasze narracje są uprawnione.

- Nasza wiedza w ogóle nie była zbyt dokładna i my sobie tak post factum to interpretujemy. Wiemy, że zginął w jakiejś bitwie, że to były wojny napoleońskie, ale szczegółów nie znamy. Wiemy, że była taka, a nie inne bitwa i sami sobie to dopasowujemy. Inna może być historia taka, kiedy życiorys naszego szanownego krewnego nie koniecznie był bardzo wspaniały i szlachetny, a my jako jego potomkowie wolelibyśmy, żeby on był jednak piękny i żeby nie było tak, że on faktycznie brał udział w tej bitwie pod Austerlitz, ale z niej przykładowo uciekł. Jednym słowem: najlepiej jakby wszyscy nasi przodkowie brali udział w powstaniach, potem zostawali wywiezieni na zesłanie, a następnie wracali jako bohaterowie ogólnie czczeni przez rodzinę i znajomych. To, że nie bardzo chcemy mówić o naszej przeszłości rodzinnej, w której nie wszystko było piękne i szlachetne jest zrozumiałe, ale tutaj właśnie wracają historycy, którzy w konfrontacji historii rodzinnych z materiałami źródłowymi są w stanie czasem zburzyć nasze dobre samopoczucie.

Ale czy nie było by pięknie, żeby taki sen śnić o naszej przeszłości?

Sen jest dobrze śnić, ale my żyjemy w realu, a nie we śnie. Możemy tworzyć sobie różne światy i w nich peregrynować od czasu do czasu, ale jednak musimy twardo chodzić po ziemi i mieć żelazny kanon wiedzy o tym, jak to naprawdę było, jacy byliśmy i co się z nami działo. A od takich opowieści jest literatura, kultura, gry, czy seriale telewizyjne. Tak może być pod warunkiem, że nie zaczniemy wierzyć w to, że jest to jedynie słuszna opowieść.