W połowie lat 90. ludzie dzielili się na dwie grupy: tych, którzy kochali Kelly  Family i tych, którzy ich... nienawidzili. A już na pewno w życiu by się nie  przyznali, że ich słuchają. A przecież nie dało się ich nie słuchać. Wtedy na Kelly Family można było natknąć się  dosłownie wszędzie: byli na koszulkach, billboardach, w telewizji, radiu, książkach,  na zeszytach, szkolnych ławkach i piórnikach.
Wszędzie tam, gdzie się pojawili, fani mdleli, piszczeli i płakali.

W połowie lat 90. 11-osobowy zespół, który tworzyła... i znów tworzy  rodzina Kellych, to było niezwykłe zjawisko. Nikt jednak nie rozumie tego szaleństwa lepiej, niż najbardziej zagorzali fani  zespołu.

"Gdy rozeszła się wieść o nowej płycie, którą Kelly Family wydało po dwunastu latach przerwy, fani obudzili się z letargu. A gdy okazało się, że grupa wyrusza w  trasę koncertową - oszaleli, tak jak ponad dwadzieścia lat temu" - mówi jedna z fanek, Klaudyna Góralska.

I wreszcie się udało. "Trochę to zajęło" - przyznaje Klaudyna, ale to nic. Idolom się  przecież wybacza.

 

(Martyna Masztalerz/jp)