Odkryto niezwykłą barwę, możliwości i zastosowanie tego instrumentu. Dużą rolę odegrał w tym krakowski zaspół Motion Trio, entuzjastycznie przyjmowany na całym świecie, ze słynną Carnegie Hall. Występy trzech akordeonistów, to nie tylko kawał dobrej muzyki, ale budujące napięcie spektakle. Tak było i wczoraj. Ktoś, kto powie, że ułożenie programu koncertu z muzyki klasycznej, współczesnej, rozrywkowej i ludowej jest w złym guście, nie słyszał wczorajszego występu Motion Trio. Niezwykłe aranżacje Pendereckiego czy Kilara, pokazały zupełnie inne oblicze ich utworów a szalone aranżacje Liszta czy Chopina, całkiem ich utwory zmieniły - preludium Chopina objawiło się jako pełne namiętności tango. Fantastyczny wieczór.

Tego samego dnia festiwalowa publiczność mogła, po raz pierwszy w historii Muzyki w Starym Krakowie , posłuchać koncertu w Bazylice św.Floriana, który wypełniła muzyka organowa i śpiew gregoriański Cystersów z Mogiły.

Sobotni wieczór należał do czarodzieja fortepianu - Grigorija Sokołowa. Trochę dziwne, że sala Filharmonii nie była pełna do ostatniego miejsca. Jak można było przegapić recital jednego z najwybitniejszych pianistów świata ? Tym bardziej, że Sokołow woli występy przed publicznością od nagrywania płyt. A jego koncerty, to powtarzający się rytuał. Gasną światła, na sali i estradzie panuje prawie całkowity mrok.Pianista - nie patrząc na publiczność, szybko podchodzi do fortepianu i bez chwili skupienia zaczyna grać. I to jak grać. Suita Rameau pod palcami panisty mieniła się jak rokokowa sztukateria, niezliczone tryle zdawały się być złotą inkrustacją, z klawiszy spadały girlandy kwiatów i owoców. Czy muzykę można widzieć, nie tylko słyszeć? Sokołow zabrał nas do wytwornych ogrodów z obrazów Watteau.

Po barokowym rozbuchaniu Rameau, absolutne piękno w prostocie sonaty Mozarta. Druga część recitalu należała do Brahmsa. Podczas gdy w Rameau Sokołow zamienial fortepian w klawesyn, w Wariacjach na temat Haendla zamieniał go w wielką orkiestrę. I na koniec niezwykłe, nostalgiczne Intermezzi op. 117. To właśnie wybrał pianista przekornie na finał - nie monumentalne Wariacje. Oschłość Sokołowa w kontakcie z publicznościa jest pozorna - dziękował jej za owacje bisując pięciokrotnie.

Piątkowy wieczór należał do miłośników włoskich arii i pieśni. Sofia Sołowij - lwowski diament we włoskiej oprawie, koncertująca na najbardziej znanych światowych scenach, dla polskiej publiczności zaśpiewała we Floriance.

Dzień wcześniej, w Synagodze Tempel, grała Sinfonietta Cracovia pod batutą Roberta Kabary. Zespół gra już od 20 lat, ale na szczęście zachował młodzieńczą spontaniczność i radość muzykowania. Sinfonietta brawurowo wykonała przeboje polskiej muzyki XX wieku: Trzy utwory w dawnym stylu Góreckiego, Koncert na orkiestrę smyczkową Bacewicz, Preludium chorałowe i Orawę Kilara. Program dopełniły dwa utwory nagrodzone w Konkursie Kompozytorskim PWM. Wypada zadać 2 pytania : jakie były utwory, które nie zostały nagrodzone i jak zabrzmiałyby owe nagrodzone, grane przez instrumentalistów nie tak znakomitych , jak flecista Ryszard Sojka i puzonista Wojciech Jeliński. Duchamp raz wystawił pisuar, jako dzieło sztuki - powtórzenie tego dziś nie byłoby już nawet śmieszne. Ale to już całkiem inna historia.

Beata Penderecka