Dzięki przejęciu 8 elektrociepłowni w Gdyni, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu (EC Wrocław i EC Zawidawie), Toruniu, Zielonej Górze i Siechnicach, Grupa PGE zwiększa swoje zainstalowane moce cieplne z 3,55 GWt do 7,57 GWt, to jest o ponad 100 proc.

Jak poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej prezes PGE Henryk Baranowski, transakcję przejęcia elektrowni Rybnik i ośmiu elektrociepłowni zamknięto osiem tygodni przed terminem. Cena wyniosła 4,27 mld zł i była o blisko 250 mln niższa od wstępnie szacowanej rok temu. Różnica to efekt ostatecznego rozliczenia długu wewnętrznego Grupy PGE - wyjaśnił Baranowski.

Przejęte aktywa EDF Polska zmienią nazwę na PGE Energia Ciepła. W efekcie PGE o 25 proc. - do niemal 16 GW - zwiększy swoją moc zainstalowaną elektryczną i o ok. 113 proc. - do ponad 5,7 GW - moc zainstalowaną cieplną, co czyni ze spółki największego producenta ciepła w Polsce. PGE będzie też miała 22 proc. krajowego ciepła z kogeneracji (jednoczesnej produkcji ciepła i energii elektrycznej). Baranowski poinformował też, że 14 grudnia PGE przedstawi zapowiadaną strategię ciepłownictwa dla całej grupy kapitałowej.

Jak podkreślał na konferencji minister energii Krzysztof Tchórzewski, przejęcie dochodowych aktywów daje PGE nowe możliwości inwestycyjne. Zaznaczył, że stało się to możliwe dzięki prowadzonej przez rząd polityce ograniczania wysokości dywidend ze spółek skarbu państwa, co pozostawiło do ich dyspozycji więcej pieniędzy.

"Ta transakcja oraz przejęcie przez Eneę elektrowni Połaniec za ponad mld zł dały możliwość "utrzymania kontroli nad rynkiem energetycznym w Polsce" - mówił Tchórzewski. Minister dodał, że infrastruktura krytyczna powinna być kontrolowana przez państwo, aby "zabezpieczyć ją przed ewentualnym przypadkami wrogiego przejęcia". Jak mówił, bez kontrolowania przez państwo zakresu dostaw energii do odbiorców "nikt nie może inwestować, nie jest w stanie podjąć żadnej działalności".

Minister podkreślił, że jednocześnie znajdujące się na giełdzie akcje energetycznych i paliwowych spółek skarbu państwa zaczęły być kupowane przez inwestorów długoterminowych, a to dzięki przekonaniu ich, że spółki te "będą inwestować, będą coraz bogatsze".

 

PAP/bp