Nie wypada kwestionować faktu, że Przewozy Regionalne spektakularnie przejęły sporą część rynku Szybkiej Kolei w Małopolsce. Wręcz przeciwnie. Koleje Małopolskie nie powinny się czuć zbyt pewnie, choć do tej pory akurat nie można im było nic zarzucić.

Dziwi natomiast tak nagłe przebudzenie "narodowego" przewoźnika, który przez wiele ostatnich lat zrobił całkiem sporo, aby stracić zaufanie pasażerów. A nawet jeśli ci ostatni traktowali go niesprawiedliwie, nie zadbał o swój wizerunek i nie przekonał ludności, że być może nie jest taki zły. Tutaj wiele mógłby się nauczyć od Kolei Małopolskich, które nie dość, że są fajne, to jeszcze o tej fajności cały czas wszystkich przekonywały.

Pamiętam to spotkanie marszałka (wtedy jeszcze) Marka Sowy, który w obecności prezesa Małopolskiego Zakładu Przewozów Andrzeja Siemińskiego informował o zamiarze odkupienia regionalnego odłamu spółki przez województwo i przejęcia go przez Koleje Małopolskie. Pan prezes cieszył się, że jego podwładni będą mieli gwarancję zatrudnienia po przeprowadzeniu fuzji.

Rozumiem, że Przewozy zmieniły strategię po zmianie rządu. Nie widzę w tym nic złego. Tylko nie rozumiem dlaczego dopiero teraz. Gdyby od dłuższego czasu miały lepszą prasę, władze województwa małopolskiego mogłyby oprzeć budowę SKA o to, co jest.

Na całym zamieszaniu z uruchomieniem tras do Tarnowa, Nowego Sącza i Krynicy i przejęciem Miechowa i Sędzisowa przez PR, pasażer nie ucierpiał. Natomiast, co dalej?

Na Przewozach Regionalnych ciąży teraz niezwykła odpowiedzialność, aby tego nie zepsuć i działać przynajmniej tak dobrze, jak Koleje Małopolskie. Pociągi są nowe, w barwach województwa, ale drużyny konduktorskie i reszta załogi to już inna sprawa.

Może i niezłym pomysłem jest zmiana nazwy z Przewozów Regionalnych na PolRegio? Stara nazwa źle się jednak kojarzy...


Maciej Skowronek