O uczczenie Święta Niepodległości Polski wywieszeniem flagi apeluje człowiek, który do PZPR zapisał się, kiedy miałem 5 lat, a wypisał się z PZPR dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy byłem już studentem. Wypisał się nie w marcu roku 1968, nie w grudniu roku 1970, nie w czerwcu roku 1976, ani nie w sierpniu roku 1980. Jako człek pamiętliwy pamiętam też obecnego prezydenta Krakowa w roli wojewody z ramienia SLD oraz to, że pod koniec XX wieku wstąpił on do SLD a swe członkostwo w tej partii po zostaniu prezydentem jedynie zawiesił, a co zawieszone, to nie urwane.

Nie zaczepiałbym w tej sprawie akurat pana prezydenta Majchrowskiego, gdyby on sam nie wyrwał się z flagowym apelem. Sedno sprawy jest bowiem takie, że nie mam ochoty na wspólne obchodzenie Święta Niepodległości w ogóle z nikim, kto mi się z komuną i postkomuną kojarzy. Nic nie poradzę na to, że przekształcenia się komunistów w postkomunistów nie uznałem za objaw przemiany moralnej, ale za przejaw spryty jedynie. PZPR była organizacją wrogą niepodległościowym aspiracjom Polaków, a SLD nigdy od swych pezetpeerowskich korzeni się nie odciął. Jest partią obrony pamięci i przywilejów utrwalaczy władzy ludowej. Jest partią, której działacze lubią nazywa

żołnierzy niepodległościowego podziemia – bandytami, czyli dokładnie tak samo, jak nazywali ich działacze PZPR. Jest SLD partią, której działaczka z tytułem profesora nazwała IPN „bękartem III RP”. Otóż ktokolwiek urodziwszy i się dojrzawszy w PRL, postanowił w III RP wstąpić akurat do SLD, to nie zrobił tego przez nieuwagę ani z naiwności. Wybrał sobie takie dziedzictwo i takie towarzystwo, od których mnie odrzuca.

Nie, nie odmawiam postkomunistom prawa do uczestnictwa w życiu politycznym wolnej Polski. I nie domagam się delegalizacji SLD ani żadnej innej partii, której nie lubię, a nie lubię większości z tych, które znam. Odmawianie prawa do istnienia politycznym oponentom to bardziej specjalność Komitetu Obrony Demokracji zasługującego na miano Komitetu Obrony Demokracji Ludowej. Ja tubylczych postkomunistów do Moskwy nie wyganiam. Ja tylko ośmielam się wątpić, czy postkomuniści są w stanie szczerze i na serio świętowa

Dzień Niepodległości. Bo nie ma prawdziwej wspólnoty świętowania bez wspólnoty wartości. 

 

Dobrosław Rodziewicz