I właśnie Bronisława Niżyńska stała się bohaterką najnowszej książki Ewy Stachniak „Bogini tańca”. Pozycja wydana przez ZNAK Litera Nova ukazała się latem i jest tłumaczeniem z angielskiego Niny Dzierżawskiej. Oryginalny tytuł „The Chosen Maiden” nie tylko nawiązuje do roli w słynnym balecie Wacława Niżyńskiego „Święto wiosny” wystawionym w Paryżu w 1913 roku, podczas którego Bronisława miała być Wybraną, dziewczyną złożoną bogom w ofierze, ale także pokazuje jak znaczącą rolę,  przyszło jej odegrać w historii baletu; wybrana, by kształtować oblicze światowego tańca.

Książka jest bardzo ciekawa, pokazuje Bronisławę Niżyńską jako kobietę, skromną, ale zdecydowaną, konsekwentną, pracowitą, niezależną. Czyta się ją jednym tchem, w tramwaju czy do poduszki. Opowiada o losach tancerzy, zdradza tajniki prób i przedstawień, zdradza sposób tworzenia słynnych grup teatralnych, czy najsłynniejszych spektakli. Pokazuje kulisy życia artystów, ich podejmowane z wielkim wysiłkiem próby łączenia sztuki z życiem codziennym. Ujawnia tajemnice wielkiej sławy, mechanizmy działania, zarówno tych, którzy chcą wejść na szczyty i tych, którzy na tych szczytach chcą się utrzymać jak najdłużej . Pełno na kartach tej pozycji słynnych postaci tamtej epoki.  Najwięcej jest o Wacławie Niżyńskim, w cieniu którego siostrze przyszło spędzić całe swoje artystyczne życie. Ale nie mogło też zabraknąć  Sergiusza Diagilewa, niezwykłego menadżera i twórcy Baletów Rosyjskich, który odgrywa w książce – podobnie jak w życiu Niżyńskich – ważną rolę. Zagłębiając się w lekturę spotkamy też takie postaci jak: Marius Petipa i Michaił Fokin, Anna Pawłowa, Tamara Karsavina, Matylda Krzesińska, Serge Lifar, Igor Strawiński, Fiodor Szalapin… można wymieniać jeszcze długo.

Bronisława Niżyńska, to znakomita postać na bohaterkę książki. Jej życie jest niezwykle ciekawe i bogate. Jest przede wszystkim artystką, ale także żoną i matką. Dwa małżeństwa, dwoje dzieci, z których kilkunastoletni syn ginie w wypadku samochodowym – los nie szczędzi jej tragedii. W życiu artystycznym zmuszona jest do ciągłego wyboru. Najpierw osiąga, to o czym marzyła, czyli pracę w Teatrze Maryjskim w Petersburgu, później rezygnuje z niej dla zespołu Diagilewa. W 1914 roku uruchamia szkołę baletową w Kijowie, gdzie jednym z uczniów był Serge Lifar. W latach 30.  zakłada  we Francji własny zespół baletowy, próbuje sił w Hollywood  przygotowując choreografię do filmowej adaptacji „Snu nocy letniej” (reż. Max Reinhardt), a także przez rok jest kierownikiem i  choreografem Polskiego Baletu Reprezentacyjnego, z którym zdobywa Grand Prix w dziedzinie sztuki tanecznej podczas Wystawy Paryskiej w 1937 roku.  Przenosi się do USA, gdzie w 1938 roku tworzy szkołę baletową w Los Angeles. Współpracuje z American Ballet Theatre i z innymi zespołami amerykańskimi a także z Teatro Colon w Argentynie. Ostatnia jej praca to (od 1967 roku) kierownictwo w Buffalo Ballet Theater.

Książka niestety nie obejmuje całego życia artystki. Kończy się w 1939 roku, gdy Bronisława Niżyńska decyduje się na stałe opuścić Europę. Ewa Stachniak układa opowieść w sześciu chronologicznych rozdziałach opisanych latami, przerywanych notatkami sporządzonymi w październiku 1939 roku podczas podróży przez ocean do Ameryki. To dobry pomysł bo opowieść zyskuje rytm, zostaje ujęta w konkretną przestrzeń. Ale największym problemem dla mnie staje się to, że książka została napisana w formie powieści w pierwszej osobie i jak autorka zauważa w posłowiu, jej bohaterka jest „literackim splotem, faktów, fikcji i wyobraźni”.  Dla mnie to spory dyskomfort, bo w książce trudno jest oddzielić fikcję od prawdy. Nie ma przypisów i choć można zauważyć różne rodzaje czcionek, jednak nie wiadomo, czy to, co jest oddzielone w ten sposób od głównej narracji jest cytatem, a jeżeli jest, to z czego. Wielka szkoda, zwłaszcza, że Ewa Stachniak pracując nad tą powieścią – o czym pisze w posłowiu – zagłębiła się w kolekcję Niżyńskiej znajdującą się w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie, która okazała się skarbnicą pamiętników, notatek choreograficznych, listów, zdjęć, albumów z recenzjami, wywiadami i programami teatralnymi. Żal, że autorka nie chciała podzielić się tymi faktami z czytelnikiem.

Pozycje opisujące świat baletu i świat tańca ciągle jeszcze w Polsce należą do rzadkości. Dlatego też „Boginię tańca” Ewy Stachniak, pisarki mieszkającej od kilkudziesięciu lat w Kanadzie, przyjmują z ogromną radością, polecając wszystkim czytelnikom, nie tylko tym zainteresowanym tańcem. Sądząc po sukcesie jaki już ta pozycja osiąga nie tylko w Polsce, na pewno przyczyni się do spopularyzowania na świecie polskiej tancerki. A swoją drogą taka postać jak Bronisława Niżyńska powinna doczekać się biografii (albo lepiej nawet powiedzieć książki w rodzaju reportażu historycznego), napisanej w stylu tych, o których ostatnio jest tak głośno, jak np. „Beksińscy”, „Kobro”, „Tuwim. Wylękniony bluźnierca” czy „Stryjeńska”.