Koncert z dwoma przerwami trwał trzy godziny i 45 minut. Nie sądziłam, że tak mnie wciągnie, że zapomnę o codzienności i przestanę odczuwać czas. A jednak. Nawet fotele w Centrum Kongresowym ICE Kraków stały się niezwykle wygodne.  Zawdzięczam to przede wszystkim mistrzowi Händlowi, ale także Capelli Cracoviensis prowadzonej przez Jana Tomasza Adamusa i przede wszystkim solistom, wśród których najbardziej podobał mi się kontratenor Jakub Józef Orliński oraz wspaniała sopranistka Heidi Stober, doskonała także aktorsko.  Pozostali artyści –Juan Sancho (tenor) Lisandro Abadie  (bas-baryton) – także byli z najwyższej półki. Koncert odbył się w niedzielę 8 lipca.

Przyznam się, że pierwsze 15 minut z oratorium Händla skradł mi skrzypek Robert Bachara, który w tym wykonaniu w orkiestrze Capelli Cracoviensis pełnił funkcję koncertmistrza. Bo właśnie te pierwsze 15 minut zajęło mi zaakceptowanie nadaktywności ruchowej tego artysty. Na tle i tak grającej z dużym zaangażowaniem orkiestry, muzyk ten wił się, podskakiwał, prawie wstawał z krzesła, odwracał w stronę innych artystów. Było to prawdziwe theatrum musicum. Ale kiedy już się oswoiłam z tym tańcem przy pulpicie, to muszę przyznać, że Robert Bachara jest bardzo sprawnym skrzypkiem i wiele wniósł do tego wykonania.

W tej prezentacji „Samsona” najbardziej przypadła mi do gustu jego kameralność. Wiem, że to może dziwnie brzmi, ale w tej wielkiej sali kongresowej poczułam się z muzyką Händla niezwykle intymnie. Tak jakby muzycy zwracali się tylko do mnie, tylko mnie opowiadając tę historię. Brzmieli kameralnie i nie było w tej muzyce ani trochę przytłaczającego monumentalizmu. Pewnie dlatego wykonanie to okazało się tak przejmujące. Tej kameralności dodało jeszcze ustawienie chóru: nie takie do jakiego przywykliśmy. Głosy nie były zestawione grupami: soprany, alty, tenory, basy, tylko były przemieszane i ustawione w jednym rzędzie na całej szerokości wielkiej estrady.

Zwracam uwagę na chór, bo jak to w oratoriach Händla bywa i w „Samsonie” wielkie znaczenie mają partie chóralne. Chór komentuje nie tylko akcję, ale także przeżycia bohaterów. Partie chóralne zaskakują pięknem i niezwykłą harmonią. Można odnaleźć w nich wielogłosowe fugi, ale także akordy, niemal pionowe. Widać, że dla Händla liczy się nie tylko kontrapunkt, ale i współbrzmienie. I właśnie po tych fragmentach można być pewnym, że Händel był nowoczesnym kompozytorem. Bo tu już czuć nową epokę. Händel twardo stoi w baroku, dojrzałym, kipiącym, ale głowę ma już zwróconą do przodu i już czuje powiew nowych tendencji muzycznych.

Warto dodać, że kiedy „Samson” miał swoje prawykonanie w Covent Garden w 1743 roku, jeszcze żył Bach (do 1750 roku); Haydn, najstarszy z klasyków, był już jedenastoletnim chłopcem, a Mozart, genialny twórca klasycyzmu, za 13 lat miał się dopiero urodzić.

Händel napisał ponad 30 oratorów. Kiedy sięgnął po tę formę, był po pięćdziesiątce i był już uznanym twórcą oper. Można domniemywać – co zostało zawarte w książce  „Händel” Christophera Hogwooda – że zrobił to z wyrachowania. Był dobrym przedsiębiorcą, umiał liczyć zyski i straty, wiedział jak publiczność ceni operę i zdecydował się na formę tańszą, na której można więcej zarobić. Sięgnął po tekst w języku angielskim („Samsona” oparł na poemacie Johna Miltona) bo to także mogło zwiększyć popularność jego muzyki.  Poza tym tematyka oratoriów, bo głównie jest to tematyka biblijna, była wszystkim w Anglii doskonale znana. Już tytuł był wskazówką dla słuchaczy o czym będzie to historia.

Aż trudno uwierzyć, że komponowanie „Samsona” zabrało Händlowi raptem pięć tygodni.  Ta biblijna opowieść o obdarzonym nadludzką siłą Samsonie, który prowadził Izrealitów od zwycięstwa do zwycięstwa, lecz stał się ofiarą miłości do Dalili, dobrze była znana. Dalila, jego ukochana, wywodząca się z tych, z którymi Samson walczył, gdy dowiedziała się, że moc Samsona jest w jego włosach, obcięła mu je we śnie, pozbawiając go siły.

Historia jest wciągająca, ale  głównie poprzez fantastyczną muzykę, na którą składa się wiele przepięknych arii. „Samson” został wykonany w ramach cyklu Georg Friedrich Händel – wielkie oratoria. Kolejne oratorium Händla „Juda Machabeusz” zabrzmi 3 sierpnia w kościele św. Katarzyny. Będzie to dobra okazja by posłuchać świetnej muzyki. Wierzę, że wykonanie będzie równie udane.