I jaki wniosek nasuwa się przede wszystkim? Otóż muzyka Krzysztofa Pendereckiego przeszła zwycięsko próbę czasu. Nie zestarzała się ani trochę. Jest nadal świeża, brzmi świetnie. Ciągle wzbudza ogromne emocje. Nawet wydaje mi się, że jako słuchacze dorośliśmy do niej. Już nie szokują nas współbrzmienia, nie dziwi niekonwencjonalne użycie tradycyjnych instrumentów. Teraz możemy podziwiać architekturę utworów, wyławiać tematy, zastanawiać się w jaki sposób kompozytor buduje napięcia i punkty kulminacyjne. Skandale i bunty orkiestr, które nie chciały wykonywać muzyki Pendereckiego, zostały zamknięte w szafach historii. Teraz przede wszystkim możemy dać ponieść się emocjom i dać się poruszyć pięknu. Bo muzyka Krzysztofa Pendereckiego, kiedyś buntownika a dziś mistrza jest piękna i to na wielu płaszczyznach.

Słuchając różnych utworów coraz lepiej zaczynam rozumieć słowa Jubilata, że twórca powinien być jak drzewo, podwójnie zakorzeniony, w ziemi i w niebie. Prezentacje z tego roku zwróciły mi uwagę jak mocno jego twórczość jest zakorzeniona w tradycji, a jednocześnie, jak bardzo jest nowatorska.  Miałam okazję też prześledzić, że droga kompozytora była kręta i nie prowadziła od razu de celu. Ale właśnie ta droga, te doświadczenia, zbudowały artystę, który dziś należy do niekwestionowanych sław muzyki.

W tym roku w Krakowie odbyło się wiele koncertów poświęconych Jubilatowi, ale kilka z nich szczególnie zapadło mi w pamięć.  I tak niezwykle ciekawy i bardzo dobry był koncert „Kraków Mistrzowi”  (24 listopada, Teatr Słowackiego), podczas którego  wystąpili Sinfonietta Cracovia i Jurek Dybał oraz soliści:  trębacz Gábor Boldoczki i muzycy Filharmonii Wiedeńskiej: pierwszy flecista Walter Auer i pierwszy klarnecista Daniel Ottensamer. W programie znalazły się utwory Jubilata: Sinfonietta nr 3 „Kartki z nienapisanego dziennika”; Koncert na klarnet, smyczki, celestę i perkusję; Koncert fletowy; „Trzy utwory w dawnym stylu”; a także fragmenty opery „Ubu król”, co dla mnie było najwspanialszym punktem programu. Ciekawostką  wieczoru stało się wykonanie Koncertu Es-dur na trąbkę i orkiestrę Haydna, klasyka wiedeńskiego, ale z kadencjami Pendereckiego.

Długo miałam w pamięci wykonanie „Pasji wg św. Łukasza” (18 lipca, ICE Kraków, w ramach Festiwalu Beethovenowskiego). Po 52 latach od prawykonania w Monachium, krakowską prezentację poprowadził  Kent Nagano. Wykonawcami byli: Orchestre Symphonique de Montréal , Chór Filharmonii Krakowskiej, Warszawski Chór Chłopięcy oraz soliści: Sarah Wegener (sopran), Lucas Meachem (baryton) i Matthew Rose (bas) i  Sławomir Holland  (narrator). Świetna interpretacja, wielka owacja publiczności i kompozytor, który był autentycznie wzruszony. W trzy dni po krakowskiej prezentacji „Pasja” zabrzmiała na Festiwalu w Salzburgu.

Filharmonia Krakowska swojemu mistrzowi  wykonała „Credo” (15 września, kościół św. Katarzyny). To muzyczne wyznanie wiary Krzysztofa Pendereckiego zabrzmiało dokładnie w 20 lat od swojego europejskiego prawykonania, które miało też w Krakowie i też w kościele św. Katarzyny. Kompozytor zadyrygował częścią tego utworu, by później ustąpić miejsca Maciejowi Tworkowi, który brawurowo dokończył prezentację dzieła. Świetny, pełen wielkiej emocji koncert. Owacja trwała bardzo długo.

31 sierpnia finał 43. edycji Międzynarodowego Festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie” nazwać można hołdem dla Krzysztofa Pendereckiego. Orkiestra Akademii Beethovenowskiej  oraz śpiewacy Collegium Zieleński pod batutą Macieja Tworka wykonali niezwykle ciekawy program, m.in.: Agnus Dei”  w dwóch wersjach na chór oraz na orkiestrę smyczkową, „Sinfoniettę per archi” a także „Koncert na wiolonczelę” z solistą Bartoszem Koziakiem, który grał doskonale.

W tym roku także pozostaję pod wrażeniem recitalu Anne-Sophie Mutter (12 marca, ICE Kraków, w ramach Festiwalu Beethovenowskiego). Zabrzmiały trzy utwory Krzysztofa Pendereckiego: II Sonata na skrzypce i fortepian (fortepian – Lambert Orkis), „Duo concertante” na skrzypce i kontrabas (kontrabas – Roman Patkolo)  i „La Follia” na skrzypce solo, a także Scherzo c-moll z sonaty skrzypcowej „F-A-E” Brahmsa i II Partita d-moll na skrzypce solo Bacha. I właśnie interpretacja tego ostatniego utworu niezwykle mi przypadła do gustu. Był to wspaniały wieczór.

Ale muzyczny rok 2018 w Krakowie przyniósł jeszcze wiele ciekawych koncertów. M.in. był to wieczór z okazji 130-lecia Akademii Muzycznej w Krakowie (26 lutego, Filharmonia Krakowska), pełen młodzieńczego zapału i energii, podczas którego uczelniana orkiestra i chór pod batutą Stanisława Krawczyńskiego zaprezentowali „Magnificat” Zieleńskiego, „Polimorfię” Pendereckiego oraz uwerturę „W Tatrach” Żeleńskiego. Fantastyczna była też prezentacja oratorium „Samson” Händla (8 lipca, ICE Kraków) w wykonaniu Capelli Cracoviensis pod kierunkiem Jana Tomasza Adamusa, m.in. z udziałem rewelacyjnego kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego. Świetny był też koncert zmykający 4. Sinfonietta Festival, zatytułowany „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” (25 czerwca, Filharmonia Krakowska). Ten pojedynek dwóch orkiestr: Sinfonii Varsovii z Jerzym Maksymiukiem i Sinfonietty Cracovii z Jurkiem Dybałem okazał się fascynujący. Zabrzmiały dzieła: Lutosławskiego, Góreckiego, Pendereckiego, Bottesiniego, Martinů, Gorczyckiego i …Maksymiuka (Polonez D-dur), utwór doskonały, pokazujący mistrzostwo w komponowaniu.

Skoro już przy Maksymiuku jesteśmy, to nie mogę nie wspomnieć, że właśnie w tym roku ukazała się niezwykła płyta „Retro”, muzyczna perełka, która wzrusza i bawi, artystyczne cudo.  Jest to piętnaście miniatur skomponowanych przez Jerzego Maksymiuka na dwa fortepiany i w wykonaniu kompozytora oraz Janusza Olejniczaka (w trzech utworach śpiewa Kasia Moś). Tanga, walce, charlestony czy różnego rodzaju romanse i ballady pokazują kunszt kompozytora, który swą popularność zawdzięcza przede wszystkim batucie. Każda minuta nagrania zaskakuje piękną melodią, nietuzinkową harmonią i świetnym wykonaniem. Słuchanie tej muzyki jest wielką przyjemnością.

A teraz czas na życzenia: wszystkiego muzycznego na rok 2019! Wielu koncertów, które pozostaną w pamięci na wiele lat. Udanego roku!