To pytanie nurtowało wielu. Ale dopiero niemiecki muzykolog  i krytyk sztuki, Paul Barz postanowił spróbować na nie odpowiedzieć. Wykorzystując swoją muzykologiczną wiedzę o obu twórcach, a także doskonałą znajomość muzyki obydwu kompozytorów napisał w 1985 roku sztukę teatralną „Kolacja na cztery ręce”, pokazującą o czym na takim spotkaniu mogliby rozmawiać kompozytorzy. Choć sztuka była pisarskim debiutem muzykologa, szybko stała się przebojem teatralnym i przetoczyła się przez wiele scen, w wielu krajach. W Polsce do dziś cieszy się powodzeniem. Była prezentowana m.in. w Warszawie, Toruniu, Gdańsku, a pod koniec października będzie ponownie pokazywana w krakowskim Teatrze STU, który przygotował ten hit trzy lata temu w koprodukcji z warszawskim Teatrem Kamienica.

Ale najsłynniejszą inscenizacją „Kolacji na cztery ręce” jest telewizyjna, z 1990 roku, wyreżyserowana przez Kazimierza Kutza w gwiazdorskiej obsadzie: Janusz Gajos jako Bach, Roman Wilhelmi jako Händel i Jerzy Trela jako Jan Krzysztof Schmidt. Spektakl jest doskonały i stał się popisem aktorskim wirtuozów sceny, gdzie każde wypowiedziane słowo ma znaczenie, gdzie liczy się każdy nawet najmniejszy gest.  Dla tych, którzy widzieli tę inscenizację Bach już zawsze będzie miał twarz Gajosa. A dla tych, którzy tego jeszcze nie widzieli jest dobra informacja: ten gwiazdorski spektakl jest dostępny w Internecie: na www.cda.pl.

Tak na marginesie, parę dni temu Janusz Gajos świętował 79. urodziny, a właśnie do kin weszły dwa bardzo istotne filmy z świetnymi rolami tego fantastycznego aktora: to „Kler” Wojciecha Smarzowskiego i „Kamerdyner” Filipa Bajona. Jeżeli jeszcze do tego dodamy, że niebawem, 13 października w Grotesce będziemy mogli go podziwiać wraz z Anną Seniuk w spektaklu „Udręka życia”, to śmiało możemy stwierdzić, że właśnie mamy do czynienia z festiwalem Janusza Gajosa.  Tym bardziej warto spojrzeć na sztukę sprzed prawie 30 lat, by zobaczyć z jakim mistrzostwem Janusz Gajos stworzył Jana Sebastiana Bacha. Ten czas nie będzie stracony, nawet dla tych, którzy nie są zafascynowani muzyką.

W „Kolacji na cztery ręce” oglądamy dwóch kompozytorów, ale jakże odmiennych. Panowie spotykają się w 1747 roku w Hotelu Turyńskim w Lipsku na kolacji, którą „stawia” Händel. Stół pełen jest frykasów, kompletnie nie znanych Bachowi. Ostrygi, karczochy, doskonałe trunki a na finał prawdziwy szampan. Serwowane potrawy często wprawiają Bacha w zakłopotanie, bo nie tylko, że nie zna ich smaku, ale nawet nie wie jak je jeść.

Händel (genialny Roman Wilhelmi) jest wówczas u szczytu sławy. Pyszny gwiazdor, który wie, że nazywają go „królem muzyki”, „Orfeuszem naszych czasów”, „czy czarującym potworem”. Egocentryk, który zbudował swoje wielkie imperium sławy. Wykrzykuje: „na moje wejście wstają królowie”. Z wyższością traktuje Bacha, żyjącego na prowincji. Natomiast Bach, skromny kantor z kościoła św. Tomasza, wiecznie zapracowany, często głodny, obarczony dwudziestką dzieci, mający liczne obowiązki, jest przeciwieństwem Händla. W trakcie rozmowy jednak zmieniają się relacje między kompozytorami. Niemal na naszych oczach maleje ego Händla, a Bach poprzez swoją szczerość rośnie w siłę.

Obaj kompozytorzy mają też kompletnie inne podejście do muzyki.  Händel twierdzi „muzyka to biznes” na co Bach ripostuje „moja muzyka należy tylko do mnie”.  Te dwie postawy artystyczne i fascynująca wymiana zdań kompozytorów staje się niezwykle uniwersalnym dialogiem o losie artysty i jego wyborach, a także o życiu, które podporządkowane zostało sztuce.

Choć dla laików zapewne podobna, to jednak muzyka obu kompozytorów późnego baroku bardzo jest odmienna.  Słynny badacz muzyki barokowej Manfred Bukofzer porównując muzykę Bacha i Händla, zaznaczył, że styl obu kompozytorów jest odmienny „zarówno w stosowanej technice kompozytorskiej jak i w melodyce”. Analizując dzieła obu twórców zwracając uwagę na rolę polifonii czy melodyki stwierdził, że: „odznaczająca się swobodnym układem głosów polifonia Händla oraz ściśle linearna, instrumentalna polifonia Bacha stanowią dwa bieguny w muzyce późnego baroku”, a także zwrócił uwagę, że Bach ma „bardziej złożoną melodykę”.

Spektaklowi oczywiście towarzyszy muzyka zarówno Bacha jak i Händla oraz… Telemanna, starszego o 4 lata od Bacha i Händla niemieckiego kompozytora. Muzyka dopełnia artystyczny spór i staje się często elementem pojedynku między twórcami.

Teatr Telewizji „Kolacja na cztery ręce” ma wiele akcentów krakowskich. Przedstawienie zostało zarejestrowane w TVP Kraków, a realizatorem był Stanisław Zajączkowski. Opracowanie muzyczne przygotowała Joanna Wnuk-Nazarowa, wówczas dyrektor Filharmonii Krakowskiej, zaś muzykę klawesynową, którą słyszymy w spektaklu, nagrała Bogumiła Gizbert-Studnicka, profesor krakowskiej Akademii Muzycznej.

Piękny spektakl, czasem gorzki, czasem zabawny i ciągle aktualny. Warto!