Krążek Polskiego Radia „Witold Małcużyński. Fryderyk Chopin. The Legendary Wawel Castle Recital Kraków 1959”, będący początkiem serii wydawania niezwykłych nagrań archiwalnych ze zbiorów radiowych, pokazuje zapis niezwykłego wydarzenia, szalenie emocjonalnego. Koncert, bardzo podniosły i bardzo oczekiwany, był oprawą artystyczną powrotu na Wawel wielu dzieł sztuki, skarbów narodowych, które zostały wywiezione z kraju by podczas II wojny światowej nie dostać się w ręce Niemców. Mieszkający od czasów przedwojennych za granicą Witold Małcużyński, pianista charyzmatyczny, który był postacią rozpoznawalną w szeregach możnych tego świata, miał wielki udział w tym, by te skarby do Polski powróciły. Wówczas w lutym na Wawel przyjechały m.in. Szczerbiec, czyli miecz koronacyjny polskich królów, psałterz floriański, kroniki Galla Anonima i Wincentego Kadłubka, Biblia Gutenberga, złoty łańcuch Zygmunta III czy rękopisy Chopina (na powrót arrasów trzeba było poczekać jeszcze dwa lata). Skarby zostały pokazane na otworzonej w 16 lutego wystawie, w której otwarciu udział wzięły tłumy ówczesnej elity. Wystawie towarzyszył właśnie recital Witolda Małcużyńskiego, polskiego pianisty światowego formatu, który zagrał na fortepianie marki Steinway, sprowadzonym specjalnie na ten wieczór z Ottawy.

Płyta jest recitalem Chopinowskim. Składają się na niego takie utwory jak: polonezy, mazurki, Ballada F-dur, nokturn c-moll, Sonata b-moll, Scherzo b-moll, Walc Es-dur. Ogólnie mówiąc recital robi ogromne wrażenie. Zwłaszcza Polonez c-moll posępny, groźny, który z czasem przeradza się w dostojny i wręcz wstrząsający; bardzo wzruszający Nokturn c-moll; Ballada F-dur, która zaskakuje lekkim wprowadzeniem tematu; scherzo z Sonaty b-moll w którym słychać drobne niedoskonałości, tak naprawdę niemające znaczenia jak np. uderzenie sąsiedniego klawisza; genialne finałowe „Presto” z Sonaty b-moll, które jak wiadomo jest bardzo trudne do grania, bo pianiści na ogół nie wiedzą co z nim zrobić (tutaj Chopin znacznie przerasta swoją epokę i staje się niemal nowoczesnym kompozytorem); czy brawurowo wykonane Scherza b-moll, choć w tempie wolniejszym niż dziś.

Ponieważ krążek jest zapisem recitalu, słyszymy wręcz oddech publiczności, chrząkania i… wielkie brawa jakimi słuchacze nagradzali pianistę. Ale to zupełnie nie przeszkadza w obiorze muzyki, a nawet jej pomaga, bo pokazuje też emocje jakie towarzyszyły temu koncertowi. Cała płyta przypomniała też jak nowoczesnym kompozytorem był Chopin, co można dobrze usłyszeć w tych najlepszych wykonaniach. A zarejestrowana prezentacja Małcużyńskiego właśnie do takich należy.

Oczywiście możemy się spierać o grę Małcużyńskiego, bo to jest kompletnie inna stylistyka niż ta, do której nas przyzwyczaili współcześni nam pianiści. Słychać, że czasem Małcużyńskiego ponoszą emocje, że nie jest tak doskonały, że zdarzają mu się obce dźwięki, lub zbyt mocne forte. Tak, to wszystko jest na tym nagraniu, ale to nie zmienia faktu, że jest to fantastyczna płyta. Nie tylko dlatego, że stała się ona dokumentacją niezwykłego wydarzenia, ale także, że widać na niej, iż Małcużyński ma wiele do powiedzenia, zna się na muzyce Chopina i ma wielką, wręcz „zwierzęcą” intuicję wykonawczą. W przeciwieństwie do wielu współczesnych pianistów, którzy może technicznie są nawet bezbłędni, lecz nie wiedzą po co grają, Małcużyński wie doskonale. I dlatego jego gra wciąga, wzbudza emocje, porusza, powoduje, że szybciej bije serce.

Ta płyta przypomina też postać Witolda Małcużyńskiego, pianisty należącego do światowej ligi. Pochodzący z Wileńszczyzny artysta, rocznik 1914, absolwent Konserwatorium Warszawskiego, studiował także prawo i filozofię na UW. W 1936 został laureatem Międzynarodowego Konkursu Muzycznego w Wiedniu (V nagroda), zaś w rok później otrzymał III nagrodę na III Konkursie Chopinowskim w Warszawie (do konkursu przygotowywał go Ignacy Jan Paderewski). Studiował w Paryżu, u Marguerite Long i Isidora Philippa, ożenił się z francuską pianistką Colette Gaveau, poznaną podczas konkursu w Warszawie. Ale dopiero fantastyczny debiut w Paryżu w 1940 roku,  a później występ w 1942 roku w nowojorskiej Carnegie Hall, który okazał się ogromnym sukcesem otworzyły mu drzwi do wielkiej, światowej kariery.  Pisano o nim m.in. „wielki pianista i prawdziwy muzyk” albo, że umie być „równocześnie naturalny i wielki”.

Do Polski po raz pierwszy przyjechał w 1958 roku. Od tego czasu każdy jego koncert w kraju uważany był za święto, a pianista traktowany wręcz jako dobro narodowe. Starsi zapewne pamiętają, że w latach 1960, 1970 i 1975 był jurorem Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Zmarł przedwcześnie, raptem w wieku 63 lat, nagle, podczas pobytu na Majorce.

Dziś Witold Małcużyński jest trochę zapomniany, mimo, że zarejestrował na płytach wiele dzieł Chopina, Liszta, Brahmsa, Francka, Czajkowskiego i Rachmaninowa, a jego interpretacje przeszły do historii muzyki. Dlatego cieszy, że Polskie Radio wydobyło z archiwum tak ciekawe nagranie, które przypomina tego artystę. Warto posłuchać!