I tak zrodził się Międzynarodowy Dzień Muzyki, który od 1975 roku,  zawsze w dniu 1 października jest obchodzony na całym świecie. I choć Menuhin nie żyje już 18 lat, to jego idea trwa nieprzerwanie i w świetny sposób została przeniesiona na polski grunt za sprawą Instytutu Muzyki, który powstał w 2010 roku, dokładnie 1 października. Tą polską ideą muzycznego świętowania  stało się  ustanowienie nagród dla środowiska muzycznego – Koryfeuszy Muzyki Polskiej – które od 2011 roku zawsze są wręczane 1 października podczas uroczystego koncertu.

I tak też było w tym roku. Gala, która odbyła się w Warszawie w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego, była transmitowana przez Program 2 PR. Słuchałam tej transmisji z dużym zainteresowaniem. Laureatami zostali:  flecistka Marianna Żołnacz (w kategorii Debiut Roku), pianista Szymon Nehring  (Osobowość Roku). Przyznanie nagrody „Grammy” płycie „Penderecki conducts Penderecki” vol. 1 zostało uznane za największe Wydarzenie Roku. Zaś Nagrodę Honorową, przyznawaną za całokształt zdobył Jerzy Maksymiuk, artysta totalny, obdarzony niespotykaną muzykalnością, ekspresją i wizjonerstwem. Nagrodzeni odebrali  statuetki autorstwa profesora Adama Myjaka, zaś zwycięzcom w kategoriach:  Osobowość Roku i Nagroda Honorowa towarzyszyły nagrody finansowe ufundowane przez Związek Artystów Wykonawców STOART oraz Stowarzyszenie Autorów ZAiKS.

Wszystkim nagrodzonym należą się wielkie gratulacje, bo też bez nich trudno sobie wyobrazić polską muzykę. Ale najbardziej ucieszyła mnie nagroda dla Jerzego Maksymiuka, dyrygenta, pianisty i kompozytora, któremu polska muzyka wiele zawdzięcza. Trzeba pamiętać, że ten artysta, o którym mówiono, że jest niczym wulkan lub wręcz kipiący gejzer, doprowadził wiele lat temu Polską Orkiestrę Kameralną na szczyty możliwości wykonawczej. To była perfekcja, która się jeszcze nie zdarzyła innym polskim zespołom.  Po koncercie w  słynnej Carnegie Hall w Nowym Jorku (gdzie orkiestra zagrała ponad 20 razy)  Sir Neville Marriner, szef legendarnej Academy of St. Martin in the Fields spytał Maksymiuka, jak to możliwe, by tak dobrze wykonać Divertimento Bartoka i zaznaczając, że jemu się jeszcze nigdy nie udało. Ale Jerzy Maksymiuk – o czym trzeba  pamiętać – choć sławę międzynarodową zyskał jako dyrygent, jest także kompozytorem.  Napisał muzykę do ponad 120 filmów (a najlepsza jego zdaniem była ta do „Sanatorium pod klepsydrą” Hasa). Jednak  jak sam uważa „film jest sztuką dla ludzi bardziej leniwych” dlatego też w swoim dorobku ma wiele kompozycji napisanych dla chórów, orkiestr i baletów. Mawia: „Tak na prawdę nie mniej kompozycji napisałem niż zadyrygowałem. Ale srogo oceniam własne komponowanie, nie wszystko akceptuję”.

Koryfeusze Muzyki Polskiej, to najbardziej demokratyczna z nagród. Każdy może zgłosić kandydatów i każdy może głosować. Jest to możliwe przez stronę internetową: www. koryfeusz.org.pl.  Ze zgłoszonych kandydatur Rada Programowa Instytutu Muzyki wyłania nominowanych, z których zwycięzców wybiera Kolegium Elektorów (wielki to dla mnie zaszczyt być w tym gronie) złożone z przedstawicieli środowiska muzycznego.

Podobnie jak w ubiegłych latach, gali towarzyszyła muzyka. Zabrzmiały m.in.:  dwie suity Krzysztofa Herdzina: Róbmy swoje  złożona z piosenek Wojciecha Młynarskiego oraz Na tematy polskie (fragmenty).  Herdzina słucham zawsze z ogromną przyjemnością. Zwłaszcza fascynuje mnie jego wyczucie orkiestry, tematów, harmonii. On po prostu bawi się muzyką. Wykonane zostały ponadto: Bogusława Schaeffera Course "J" na zespół jazzowy i filharmoniczny a także kompozycje Krzysztofa Komedy (Prawo i pięść); Marka Napiórkowskiego (Celuloid); Wojciecha Kilara (Śmierć i dziewczyna). Wykonawcami byli: Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Krzysztofa Herdzina i Macieja Koczura oraz  gitarzyści Marek Napiórkowski i Artur Lesicki, pianista Piotr Latoszyński, flecista Leszek „Hefi” Wiśniowski oraz zespół jazzowy w składzie Dominik Bukowski – wibrafon, Krzysztof Herdzin – fortepian, Michał Barański – kontrabas, Paweł Dobrowolski i Sebastian Frankiewicz – perkusja.

Największą atrakcją wieczoru, na co nie mogłam się doczekać, miało być prawykonanie Koncertu fortepianowego Zygmunta Koniecznego. Miało być. Bo choć utwór został na koncercie zaprezentowany publiczności warszawskiej, prawykonanie niestety nie było transmitowane. Czas transmisji dobiegł końca. Szkoda, bo bardzo chciałam ten koncert usłyszeć. I kiedy dzień później spotkałam na Plantach Zygmunta Koniecznego i pożaliłam mu się na radiową Dwójkę, kompozytor mnie pocieszył mówiąc, że utwór zostanie wykonany niebawem w Krakowie, już 23 października w Centrum Kongresowym ICE. A więc wszystkich rozczarowanych brakiem transmisji  zapraszam w imieniu kompozytora do Krakowa!