Czytając o tym projekcie, o rekonstrukcji (przeprowadzonej przez profesora Marca Lewona, muzykologa, lutnistę reprezentującego znany ośrodek naukowy Schola Cantorum Basiliensis) polegającej na porównaniu głosów, pochodzących ze znalezionych dwa lata temu w Archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej z głosami zachowanych w bibliotekach w Ratyzbonie i Monachium oraz na dopisaniu brakujących nut, postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi Cracow Singers. Poszperałam, poszukałam i jestem ogromnie zaskoczona, że zespół istniejący zaledwie od pięciu lat rozwija się tak dynamicznie. Zasługa to śpiewaków, jego utalentowanego kierownika artystycznego Karola Kusza, a przede wszystkim świetnego dyrektora kreatywnego Katarzyny Freiwald.

Panią Katarzynę poznałam kilka lat temu w bardzo gorącym czasie przekształcenia Chóru Polskiego Radia. Naszym rozmowom towarzyszyły wtedy ogromne emocje, ale już wówczas zainteresowała mnie jej wizja stworzenia nowoczesnego zespołu śpiewaków, a także skłonność do ryzyka. Tak ryzyka. Bo ci, którzy organizują życie kulturalne muszą się nie bać hazardu. Przepisy zmuszają do podejmowania decyzji o rozpoczęciu produkcji artystycznej jeszcze zanim rozstrzygnięte zostaną konkursy grantowe. A pani Katarzyna ma w sobie odporność na podejmowanie decyzji w stresie i ogromną umiejętność przekonywania. Pewnie dlatego mierzy wysoko i co więcej realizuje z zespołem te plany.

Wystarczy tylko spojrzeć na tegoroczne propozycje, by przekonać się o rozmachu proponowanych projektów. Wymienię tylko:  występ 21 kwietnia w  Liszt Academy Concert Center, gdzie odbędzie się węgierska  premiera kompozycji „72 Angels. In splendore lucis” Lery Auerbach, razem z Rascher Saxophone Quartet (polska prapremiera odbyła się w listopadzie 2017 w Krakowie); koncert  w Aram Khachaturian Concert Hall  w Erywaniu w Armenii (8 maja) wraz z Narodowym Chórem Kameralnym Armenii, całość pod dyrekcją Macieja Tworka; czy choćby zaplanowany na 30 października w Krakowie koncert z okazji 85. urodzin Krzysztofa Pendereckiego. Zabrzmi wówczas „Te Deum” jubilata, a wykonawcami oprócz Cracow Singers będą Narodowy Chór Kameralny Armenii i Sinfonietta Cracovia.

W tym roku także, w lecie, (czerwiec lipiec) zespół wystąpi w ramach festiwali szekspirowskich: Bitola Shakespeare Festival (Macedonia) oraz Midsummer Scene Festival Dubrovnik (Chorwacja). Wstępy te związane są z albumem „Soyka & Cracow Singers. Shakespeare a cappella” ​(dystrybucja Warner Music Poland), którego premiera miała miejsce w lipcu 2015 roku. Od tego momentu  muzyka z płyt była prezentowa siedmiokrotnie.

Album jest dostępny w sklepach, cieszy się dużym zainteresowaniem i jest pewnego rodzaju ewenementem. Stanisław Soyka powraca nim po 20 latach do swojej płyty z sonetami Szekspira, lecz robi to kompletnie inaczej i w dodatku bardzo ciekawie. A wszystko dzięki pomysłowi Cracow Singers i świetnym aranżacjom artystycznego szefa zespołu Karola Kusza, który zdecydował się rozpisać muzykę Soyki na solistę i 16 głosów.

Szekspir jest wdzięcznym tematem dla muzyków. Nie tylko dlatego, że jest ponadczasowy a zawarte w jego strofach spostrzeżenia są zaskakująco aktualne. Nie tylko dlatego, że pisał o muzyce w swoich utworach, zwłaszcza w komediach. Ale przede wszystkim dlatego, że jego poezja ma swój puls, niemal muzyczne frazowanie, co działa na wyobraźnię kompozytorów. Dla wielu ten mistrz słowa stał się twórczą inspiracją (zarówno tematami swoich dramatów jak i konkretnymi wierszami) m.in. dla: Schuberta, Mendelssohna, Berlioza, Verdiego, Czajkowskiego, Prokofiewa, czy z polskich kompozytorów Tadeusza Bairda i Pawła Mykietyna.

Album „Soyka & Cracow Singers. Shakespeare a cappella” składa się z dwóch płyt: jedna zawiera sonety w oryginalnej wersji staroangielskiej, druga w tłumaczeniach Stanisława Barańczaka i Macieja Słomczyńskiego. Utwory zaskakują współbrzmieniem łączącym  jazzową improwizację z klasyczną sztuką wielogłosowego śpiewu. Płyta zrobiona jest perfekcyjnie, za co największe brawa należą się aranżerowi. Zespół brzmi bardzo dobrze, dysponuje piękną barwą i bardzo dobrym zestrojeniem głosów. Słucha się tych utworów z wielką przyjemnością.

Warto sięgnąć po płytę. Polecam!