W Internecie właśnie można oglądać film dokumentalny o pianiście „Hello, I am David” w reżyserii Cosimy Lange, który jest podróżą z artystą. Podróżą dosłownie, bo rejestrującą występy pianisty, a także podróżą symboliczną w głąb duszy artysty. Film cieszy się dużym zainteresowaniem, jest wyświetlany w kinach wielu krajach, zdobywając liczne nagrody. Bo też główny bohater tego obrazu jest postacią niezwykłą. Mówi, to co myśli,  gra tak jak czuje i zachowuje się kompletnie niekonwencjonalnie. Nawet jeżeli krytykom nie zawsze się podoba jego gra, to jednak muzyczny przekaz pianisty ma taką siłę, że nikt na widowni nie może pozostać obojętny. Ta siła wynika ze szczerości. W jego grze nie ma kreacji, nie ma pozoru, czy też kalkulacji. Tu nic nie jest wystudiowane, czy obliczone na poklask.

Zachowanie pianisty, które często zadziwia i zastanawia, wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Np. artysta wznosi kciuki do orkiestry w trakcie grania koncertu, albo dość głośno komentuje swoją grę mówiąc w trakcie wykonywania utworu, że „teraz jest nudno, ale poczekajcie jeszcze chwilę, to wam pokażę”. Potrafi po koncercie zejść z estrady i przytulać widzów, jeden po drugim. I mówić, mówić do nich wyrzucając z siebie potok słów.

„Hello, I am David” to pierwszy dokument o zjawisku jakim jest David Helfgott. Ale świat dostrzegł tego artystę ponad 20 lat temu dzięki filmowi „Blask” (Shine) w reżyserii Scotta Hicksa (Oskar dla Geoffrey'a Rusha, który fantastycznie wcielił się w rolę Davida). Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten film byłam poruszona. Sporą rolę odegrała zapewne sceneria w jakiej się wówczas znalazłam. Obejrzałam ten film bowiem w Bazylei, w letnią noc, na rynku, gdzie zostało zorganizowane kino plenerowe. Olbrzymi ekran wielkości dwóch kamienic, leżaki rozstawione dla widzów i muzyka… Wspaniała porywająca, gwałtowna, liryczna i demoniczna, czyli III Koncert fortepianowy Sergiusza Rachmaninowa.

Ale przede wszystkim zafascynowała mnie historia głównego bohatera, pianisty, istniejącego naprawdę, żyjącego obok nas i znanego wówczas lokalnie. Pianisty bardzo utalentowanego, którego muzyka stworzyła po to by zniszczyć i uzdrowić zarazem. Człowieka, którego błogosławieństwem i przekleństwem jest muzyka. Przez nią stał się stracony dla życia i przez nią, a raczej dzięki niej do życia powrócił.

David Helfgott, urodzony w Australii, w Melbourne nazywany cudownym dzieckiem, świetnie się zapowiadał. Jego pierwszym nauczycielem był ojciec, który okazał się bardzo surowy, wręcz apodyktyczny. W filmie „Blask” ta relacja między ojcem a synem jest okrutna i można sądzić, że miała znaczny wpływ na ujawnienie się choroby syna. Czy jednak tak było? Reżyser Scott Hicks, przyznał że opierał scenariusz o opowieści Davida Helfgotta. Pewnie więc w taki sposób syn postrzegał ojca. Jednak siostra pianisty zaprotestowała, bo uznała, że pokazanie ich ojca w tak złym świetle nie jest prawdziwe.

David był uczniem Alice Carrard, byłej uczennicy Bartoka i Istvana Thomana, który był uczniem Liszta. Sześć razy został finalistą Konkursu Instrumental & Vocal ABC, co zresztą zaowocowało zdobyciem stypendium do Royal College of Music, gdzie uczył się u Cyrila Smitha. W Londynie przeżył psychiczne załamanie, po którym prawie 11 lat przebywał w zakładach psychiatrycznych. Największą tragedią dla niego w tamtym czasie było jak mówi utrata wewnętrznej muzyki. Ale muzyka wróciła. Na swojej stronie internetowej wspomina: "Mgła podniosła się, znów słyszałem... Przeżyłem."

Do życia powrócił dzięki muzyce i miłości do Gillian, która została jego żoną i która pomogła mu wrócić na estrady. Dziś jego drogi koncertowe prowadzą przez największe sale koncertowe świata. W roku 2018 David Helfgott zagra oprócz miast australijskich także w m.in.: Budapeszcie, Kopenhadze, Londynie, Genewie, Paryżu, Zurichu, Istambule, Ankarze a także najbliżej nas w Wiedniu (23 października) w słynnej sali Musikverien. Na ten ostatni koncert bilety są już dostępne przez Internet (www.musikverein.at/konzert/eventid/35745). Może trzeba wykorzystać okazję i wybrać się do Wiednia na ten recital?

Póki co zachęcam do obejrzenia filmu „Blask”, który jest dostępny w Internecie. Jest tam wiele dobrej muzyki,  m.in. Chopin, Vivaldi ale przede wszystkim Rachmaninow. A poza tym ta opowieść wzrusza, fascynuje i wciąga. I mimo wszystko wiele w niej optymizmu. To dla mnie jeden z piękniejszych filmów o muzyce. Warto!