Anna Janko
"Mała zagłada"
Wydawnictwo Literackie 2015

"Do opowiedzenia tej historii zbierałam się pięćdziesiąt lat" - mówi Anna Janko w wywiadzie dla Radia Kraków. Od dziecka wiedziała, co spotkało jej mamę. Historia była oczywiście dawkowana, ale to, że mama straciła najbliższą rodzinę, w tym rodziców, w czasie pacyfikacji małej zamojskiej wioski, Anna Janko wiedziała od zawsze. "Mama była sierotką, dla dziecka    mówi autorka. Nigdy razem nie pojechały do Soch, gdzie 1 czerwca 1943 roku Niemcy wystrzelali mieszkańców, spalili domy, zmietli z powierzchni ziemi poprzez bombardowanie z samolotów całą wieś. Ocalało tylko kilka osób, wśród nich Teresa Ferenc, matka Anny Janko. Miała wtedy dziewięć lat i nagle z dziecka stała się dorosłą kobietą, która na dodatek musiała zająć się dwójką młodszego rodzeństwa. "Nie zatrzymaliśmy się przy tacie, nie umiałam tam przystanąć, musiałam iść, krok za krokiem, i to był taki sam mus jak wtedy, gdy się człowiek nie może z miejsca ruszyć, bo jest jak skamieniały. W tym skamienieniu szłam z dziećmi i w głowie miałam jedno zdanie: jesteśmy sierotami".
Do Soch Anna Janko pojechała po latach, kiedy dojrzała do myśli zbadania tej tragedii, poszukania ostatnich świadków, dotknięcia ziemi, z której korzenie jej rodziny zostały tak okrutnie wyrwane. Znalazła krewną, również ocaloną, sąsiadów, którzy wrócili na swoje miejsce, pokochała piękne miejsce i jak mówi w rozmowie z Radiem Kraków powoli rodzi się w niej myśl o powrocie.
Ale najpierw napisała książkę. Opowieść pełną bólu, łez, dramatów nie do ogarnięcia. Historię, której nie da się czytać bez robienia pauz, przerw na oddech. Straszne sceny opisuje dosłownie, nie zostawiając marginesu na domysł, niedopowiedzeń czy powietrza. Jak mówi, drugie pokolenie jest winne to swoim rodzicom. Najpierw bywało, że nie chciało słuchać, wychowywane w wojennych opowieściach, teraz jest ostatni moment na zmierzenie się z historią własnych rodzin.
"Pamięć jest rzeczą najważniejszą" - mówi Anna Janko w rozmowie z Radiem Kraków". "Budujemy się z tego co pamiętamy i z tego co przetwarzamy we własnej pamięci. Pamięć jest niezwykle dynamiczna i my sami zmieniamy ją, dojrzewamy i dojrzewa nasza przeszłość. Dlatego tak długo musiałam czekać na napisanie książki o Sochach. Nie byłam gotowa do  przerobienia swojej pamięci, nie dojrzałam do własnej wiedzy o Sochach. Teraz już wiem czym jest moje wspomnienie opowieści mojej mamy."