Kilka tygodni temu dużo mówiliśmy o sondażu, według którego Małopolanie nie wiedzą, czym sejmik jest i jaki ma wpływ na ich życie.
Ma dość duży, bo sejmik to regionalny małopolski parlament. Odpowiada za rozwój regionu i politykę regionalną, współfinansuje podległe mu szpitale, muzea, teatry.

Tworzy go 39 radnych i marszałkowie, którzy zarządzają województwem. Inaczej jednak niż posłowie, radni nie mają swoich biur i nie pełnią dyżurów, więc w taki sposób spotkać się z nimi nie można. W sejmiku nie można też niczego "załatwić", bo to nie urząd.  

Można za to przyjść na sejmikowe obrady. W Krakowie, przy ulicy Racławickiej, przy której najczęściej obraduje sejmik, bo zdarza się, choć wyjątkowo, że ma posiedzenia wyjazdowe, publiczność pojawia się bardzo rzadko. Jednym z nielicznych wyjątków było głośne posiedzenie, na którym sejmik zakazał palenia węglem w Krakowie. I ta właśnie uchwała pokazała, jak ważnymi dla Małopolan sprawami zajmuje się sejmik.

Akurat sprawa zakazu palenia węglem podzieliła radnych. Na co dzień jednak, też trochę inaczej niż posłowie w parlamencie, sejmikowi radni nie prowadzą ostrej gry politycznej a dyskusje nad spornymi kwestiami są bardziej merytoryczne niż na Wiejskiej.

Najlepiej jest, gdy każdy subregion Małopolski ma w zarządzie województwa swoją reprezentację. Boleśnie o tym przekonał się Nowy Sącz, który w tej kadencji nie ma "swojego" marszałka. Regularnie, także w Radiu Kraków słyszymy skargi na marginalizację Sądecczyzny i pomijanie jej przy inwestycjach drogowych lub kolejowych. Zgromadzić w zarządzie Małopolski przedstawicieli Tarnowa, Nowego Sącza i Małopolski Zachodniej udało się nieżyjącemu już, wieloletniemu marszałkowi Małopolski, Markowi Nawarze.

Nowych sejmikowych radnych wybierzemy już za kilkanaście dni, 16 listopada.