Tym tropem poszedł "Dziennik - Gazeta Prawna", który wyliczył i krótko opisał historię gospodarczych pomysłów polskich rządów po 1989 roku. Ale plany funkcjonowały też, i to bardzo intensywnie, w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Pewno niektórzy z nas pamiętają jeszcze takie określenia jak "plan sześcioletni" czy "plan pięcioletni". Ale to były zupełnie inne plany, bo i gospodarka była inna - wtedy - planowa, a teraz - rynkowa. Nie ma więc za bardzo czego porównywać. Po 1989 roku niemal wszystko się zmieniło.

Pierwszy był oczywiście plan Balcerowicza. Chodzi o Leszka Balcerowicza, wicepremiera i ministra finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Plan obejmował cały pakiet reform, którego celem było przejście właśnie od gospodarki planowej (centralnie sterowanej) do gospodarki rynkowej. Program składał się z 10 ustaw, które miały ukrócić hiperinflację i ustabilizować budżet. Cel został osiągnięty, ale kontrowersje towarzyszą planowi Balcerowicza do dziś, choćby dlatego, że po upadku wielu zakładów potężnie wzrosło bezrobocie, a ubocznym efektem manipulacji przy kursie dolara, które miały zapobiec inflacji, był spadek siły nabywczej pieniądza.

Obrońcy "planu Balcerowicza" mówią z kolei, że część zakładów, które upadły, było sztucznie utrzymywanymi przy życiu bankrutami, a praca dla wszystkich była fikcją. Nie rozstrzygniemy tego tutaj - trzeba też jednak zauważyć, że był to eksperyment na skalę światową, jeden z pierwszych ZREALIZOWANYCH PLANÓW dostosowania całej, dotąd socjalistycznej gospodarki do kanonów gospodarek zachodniego świata. No i nie należy zapominać, że ze względu na szybkość i gwałtowność zmian była to terapia szokowa.

Potem powstała "strategia dla Polski" Grzegorza Kołodki. To już był rok 1994. Kołodko, wicepremier i minister finansów w rządzie Waldemara Pawlaka również założył walkę z inflacją i dalsze porządkowanie finansów publicznych. Plan przewidywał też walkę z bezrobociem i miedzy innymi - powołanie Ministerstwa Gospodarki. Była to jedna ze zmian w administracji centralnej, która miała przygotować nas do wejścia w przyszłości do Unii Europejskiej.

5 lat później, w 1999 roku pojawia się "program czterech reform" Jerzego Buzka. A dokładnie - jego rządu.O ile tamte dwa plany ściśle skupiały się na finansach państwa i dziedzinach im bliskich, reformy Buzka objęły też administrację, służbę zdrowia, oświatę i ubezpieczenia społeczne. Właśnie wtedy powstało 16e województw. które mamy do dziś. Wcześniej było ich 49. Wtedy również utworzono gimnazja i kasy chorych oraz wprowadzono trzy filary w ubezpieczeniach społecznych.

A kolejny plan to "plan Hasnera", czyli wicepremiera i ministra gospodarki w rządzie Leszka Millera. Jerzy Hausner - krakowianin - wyznaczył sobie bardzo ambitne cele - miał zapewnić państwowej kasie 50 miliardów złotych w trzy lata. Wśród propozycji było też między innymi zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn - do czego wówczas nie doszło - i ograniczenia w przyznawaniu rent inwalidzkich.

Hausner chciał też, żeby najbogatsi rolnicy płacili składki ubezpieczeniowe w zależności od wysokości dochodów oraz żeby skończyła się automatyczna waloryzacja rent i emerytur.  Osoby, zajmujące kierownicze stanowiska w państwie, straciły "trzynaste pensje". Wszystko to również miało służyć uporządkowaniu finansów publicznych. Miało, bo z całego planu Hausnera wprowadzono w życie mniej więcej jedną czwartą.

I ostatnie to rok 2010 i 2013. Oba te plany stworzyły rządy Donalda Tuska. W pierwszym wszystko właściwie wyjaśnia nazwa - był to "plan rozwoju i konsolidacji finansów publicznych". Kolejny plan, znany jako "Polska 2030" miał poprawić jakość życia obywateli przez utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego, zwiększanie innowacyjności gospodarki i poprawienie funkcjonowania państwa. Na czele zespołu opracowującego tę strategię stał Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji.


Daniela Motak, jgk