Procedura wydawania przestępców jest jedną z najstarszych instytucji prawa międzynarodowego. O takiej regulacji czytamy np. w traktacie pokojowym zawartym między faraonem Ramzesem II a królem Hetytów, mniej więcej 1200 lat przed naszą era. W Polsce zasady wydania poddanego do innego kraju zostały po raz pierwszy określone w II połowie XVIII wieku w umowie z Państwem Pruskim.

W konstytucji uchwalonej w 1997 roku zapisano bezwzględny zakaz ekstradycji obywateli polskich. Po wejściu do UE okazało się, że ten artykuł Konstytucji jest sprzeczny z traktatami unijnymi. Na terenie Unii obowiązuje powiem Europejski Nakaz Aresztowania, który jest w istocie uproszczoną procedurą ekstradycyjną. Nie obowiązuje tu nawet zasada, że czyn, za który ścigana jest dana osoba, musi być przestępstwem w obu krajach. Ostatecznie Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie o niezgodności ustawy zasadniczej z normami prawa europejskiego. W 2006 roku parlament uchwalił a prezydent podpisał zmianę w Konstytucji RP.

Ekstradycje osób poza UE mogą być rozważane na mocy umów dwustronnych. Ze stanami Zjednoczonymi Polska podpisała taką umowę w 1996 roku. Wielu prawników uważało, że jest ona niekonstytucyjna, ale ostatecznie Trybunał uznał, że jest inaczej. Do pierwszej ekstradycji polskiego obywatela do USA doszło jednak dopiero kilka lat temu, kiedy ministrem sprawiedliwości był Jarosław Gowin.

Oczywiście decyzja o ekstradycji nie zapada automatycznie. Po pierwsze musi o nią wnioskować prokuratura, potem takie postanowienie musi wydać sąd apelacyjny. Ostateczna decyzja należy do ministra sprawiedliwości. Każdorazowo sąd i minister sprawiedliwości rozważają nie tylko, czy decyzja o ekstradycji jest zgodna z prawem, ale też czy leży w interesie Polski. Stany Zjednoczone prawie nigdy nie wydają swoich obywateli innym państwom.

Polska, podobnie jak i inne kraje Rady Europy, nie zgadzają się na ekstradycję osób, które mogłyby być zagrożone karą śmierci lub torturami.


Marta Szostkiewicz, jg