W środę o 19:00 krakowscy gracze spotkają się, jak co miesiąc zresztą, w lokalu z grami przy Stolarskiej. Tam zatopią się tym razem w naprawdę absurdalnym świecie. Tematem ich rozmów będzie bowiem gra Goat Simulator, czyli właśnie symulator kozy. To gra stworzona w 2014 roku przez studio Coffee Stain. Koza, w którą się wcielamy ma misję: zniszczyć całe miasto. Używa do tego swoich kopyt, rogów i... języka. Za jego pomocą możemy przenosić w inne miejsca różne rzeczy. Na przykład... świnię.

Za pomocą rogów natomiast możemy, co tu dużo mówić, ubodnąć kogoś lub coś. Można w ten sposób również wykoleić pociąg. Gra jest zatem brutalna, a koza bezwzględna. Dlaczego ona to wszystko robi? "Dla mnie ta koza jest uosobieniem mistycznej, niszczycielskiej siły, która przetacza się przez miasto. Może ona jest zła na to, że jest kozą? Tu leży koza pogrzebana" - mówi Jacek Głowacki, krakowski specjalista w dziedzinie gier.

Niepokojących pomysłów twórców gier było mnóstwo. Na przykład gra z 1983 roku - Attack of the Mutant Camels, czyli Atak Wielbłądzich Mutantów, które atakują nas kulami ognia... w kosmosie. Oczywiście w grze należy nie dać się zniszczyć. Po 1983 roku twórcy wpadali na równie frapujące pomysły.

"Był symulator kromki tostowego chleba. Celem gry jest przebycie trudnej drogi, żeby zmienić się w tost. Była gra Octo Dead, której bohaterem jest ośmiornica, która udaje ojca rodziny. Był interesujący symulator trawy, gdzie sobie rośniemy. Była gra randkowa, w której jesteśmy jedynym ludzkim uczniem szkoły dla gołębi. W tej szkole staramy się randkować z ptakami. Jest interesująca produkcja, która nazywa się Panzermadels. To też gra randkowa. Tam umawiamy się z dziewczynami, ale to są ludzkie modele historycznych czołgów" - tłumaczy Głowacki.

 

 

(Matryna Masztalerz/ko)