To specjalne sale, w których panują warunki zbliżone do... wysokogórskich. Na dużej wysokości, z powodu zmniejszonej ilości tlenu, funkcjonuje się trudniej. Treningi w komorach hipoksyjnych przeznaczone są dla osób, które wybierają się w wysokie góry na przykład na zawody, albo na zwykłą wyprawę. Pozwala im to przyzwyczaić się do trudnych warunków.
Ale można z takich ćwiczeń korzystać także na co dzień, jeśli chce się poprawić swoją wydolność.
Z radiowym mikrofonem towarzyszyliśmy podczas treningu Ewie Piekarskiej i Annie Gregorczyk z Polskiej Misji Medycznej, które przygotowywały się do udziału... w maratonie na szczycie Kilimandżaro! Zadaniem obu pań było zabezpieczenie medyczne zawodów.
- Jestem odpowiedzialna za innych ludzi, za uczestników tego biegu, więc muszę zminimalizować wystąpienie choroby wysokogórskiej u siebie - mówiła pani Anna. By jeszcze lepiej przygotować się do trudnych warunków... w komorze hipoksyjnej spędzała noce! - Prawie się tu przeprowadziłam - dodaje z uśmiechem.
- Zawody rozpoczynają się na szczycie góry, czyli na wysokości 5895 metrów i polegają na zbieganiu na dół, na dystansie maratońskim - dodaje pani Ewa - Wcześniej odbywa się pięciodniowy trekking na miejsce startu.
Wolonatriuszki trenowały pod okiem Marcina Sawuły. Jak przyznają, po kilku tygodniach widać efekty.
- Wydolność znacznie się poprawia. Na początku cyklu zajęć sprawdzana była nasza wydolność i potem robiliśmy porównanie - mówi pani Ania - Nie dość, że biegłam szybciej, to jeszcze nie czułam zmęczenia i mogłam swobodnie rozmawiać.
- W komorze staramy się stworzyć warunki zbliżone do ok. 4 tysięcy metrów - mówi Marcin Sawuła - Sala zachowuje takie warunki dzięki pompowaniu azotu. Zmniejszamy stężenie tlenu. Monitor pokazuje nam wszystkie parametry. Wszystkim steruje się za pomocą specjalnych urządzeń, w które wyposażone jest pomieszczenie.