Jan Stachow, rocznik 1929, to były żołnierz i wciąż aktywny sportowiec-amator. W przeszłości uprawiał między innymi gimnastykę, narciarstwo, zaś biegać zaczął dopiero... w 2000 roku, w wieli 70 lat!

- Zdzisława Krzyszkowiaka kojarzycie? W 1947 roku biegliśmy razem na stadionie w Olsztynie. On na 5 km miał 18 minut, ja 32. Wtedy nasz dowódca powiedział mi: będziesz uprawiał gimnastykę. I tak uprawiałem gimnastykę, potem inne sporty, aż w 2000 roku będąc w Nowym Jorku, mój szef mówi mi: "Mam kontuzję, pobiegnij za mnie w maratonie. Zapłaciłem za start 95 dolarów. Jak ukończysz maraton, to nie musisz mi zwracać, jak nie ukończysz, to potrącę ci z wypłaty". Ukończyłem. I od tej pory biegam, mam już 37 maratonów, w tym 16 krakowskich.

Pan Jan budzi podziw u wszystkich uczestników parkrunu. jak wszyscy zgodnie stwierdzają, nie tylko motywuje ich do tego, by w sobotni poranek zwlec się z łóżka i przyjść na krakowskie Błonia, ale też jest przykładem, że w zdrowiu i dobrej formie można wytrwać do późnej starości. O ile się się o to zdrowie i dobra formę dba.

- To raczej nie sport, ale aktywność fizyczna - mówi pan Jan - A dlaczego warto? Człowiek ma około 820 mięśni. One się rozwijają gdzieś do 30 roku życia, a później stopniowo zaczynają zanikać. Wtedy słabniemy. Jeśli nie spowolnimy ich obumierana, to wtedy skończymy życie w wieku 50-60 lat. Kiedy idę do fizjoterapeuty i pytam, dlaczego nie mogę osiągnąć czasu 6  minut na kilometr, to słyszę: "Bo panu się zmniejszyła liczba włókien mięśniowych. Dzięki temu, że pan spowalnia obumieranie, to w ogóle może pan biegać. Gdyby nie, to pan by już nie mógł.

To prawda, pan Jan przez całe życie uprawiał sport, również profesjonalnie ( w Wawelu Kraków). Ale i tak jego sprawność fizyczna, chęć do ruszania się i radość z życia w wieku 89 lat imponują!

- Wiecie co... Paskudna rzecz, że chce się biegać. Rozum chce, ma z tego przyjemność, ale organizm mówi: "Stary... musisz odpocząć, to nie te czasy. Patrz na PESEL.". Kiedyś codziennie mogłem biegać, a teraz co drugi, co trzeci dzień. C'est la vie...!


SKO