Łukasz Sagan pochodzi z Lubelszczyzny, ale od kilku lat mieszka i trenuje w Krakowie.
Przygodę z ekstremalnymi biegami zaczął.. przez przypadek. W 2012 roku kolega namówił go na start w Biegu Rzeźnika (80 km w Bieszczadach).
- Właściwie pojechaliśmy tam bez specjalnego przygotowania. Może tak jest łatwiej, jak nie wie się, co nas czeka - wspomina Łukasz - Udało się pokonać trasę poniżej godzin, w dobrej kondycji. To był właśnie ten moment, kiedy stwierdziłem: to jest to! Tak chcę się realizować
Po "Rzeźniku" przyszły kolejne biegi, coraz dłuższe dystanse, aż po... zawody w Grecji.
Bieg Filipidesa jest wspomnieniem bohatera, który biegiem przemierzył trasę z Aten do Sparty, aby poprosić tamtejszą armię o pomoc. Dostał odpowiedź odmowną, więc również biegiem wrócił.
- On musiał wrócić, jak chciałem - śmieje się Łukasz. Chciałoby się dodać, że Filipides nie przeżył (padł martwy docierając do celu). zaś nasz bohatera owszem i w dodatku okazał się zwycięzcą.
Choć warto podkreślić, że z 23 uczestników, zawody zakończyło zaledwie pięciu, A na dwóch pierwszych miejscach uplasowali się Polacy.
- Myślę, że każdy jest w stanie pokonywać takie dystanse - przekonuje Łukasz - Trzeba tylko przestawić sobie pewne rzeczy w głowie i uwierzyć. że się da.
Oczywiście trzeba też trenować i odpowiednio się odżywiać. Łukasz poświęca na treningi kilka godzin dziennie. Co ciekawe - wyłącznie biega.
- Ze względu na pracę zawodową, nie związaną z bieganiem, nie starcza mi zwyczajnie czasu.
Na pytanie czy tak długie biegi są szkodliwe dla zdrowia, dla nóg i stawów Łukasz odpowiada: jeśli ktos jest odpowiednio wytrenowany i przygotowany, to nie ma z tym problemu. Ja już po tygodniu od zawodów w Grecji mogłem wrócić do treningów
Skoro mówimy o zwycięskim bieguna 490 kilometrów, to pozostaje tylko uwierzyć...
SKO